Wspomnienie o Pani Adeli

DZIŚ, 20.04.2016r. O GODZ. 5.55 W NASZYM DOMU GENERALNYM W GORZOWIE ODESZŁA DO PANA ŚP. PANI ADELA ALIBEKOW. BYŁA OSTATNIĄ ŻYJĄCĄ Z „PIERWSZEJ SZÓSTKI” – FUNDAMENTU NASZEGO ZGROMADZENIA.

 

Adela 4

WSPOMNIENIE O PANI ADELI

 

Pani Adela urodziła się 18.01.1919r. w Tbilisi, w Gruzji.

Jaką była osobą? Co nosiła w sercu?

Wychowała się w zamożnej rodzinie. Właściwie można powiedzieć, że miała wszystko. Jej majątek to:

  • Wilno, Plac przy Montwiłowskim Zaułku 169: 1400m2
  • Wilno, ul. Kalwaryjska 2/10 Dom Kamienica 3 pietra z parterem,25 mieszkań.3 sklepy, plac 1240m, garaż na dwa samochody.
  • Folwark Drewienniki pow. Wileńsko- Trocki, gm. Wormańska. Obszar 400ha. Z nich 135 ornej ziemi, 65ha nieużytków, 200ha lasu mieszanego. Trzy budynki mieszkalne na podmurowaniach. Wszystkie gospodarcze budynki z inwentarzem żywym i martwym: 11 koni, 17 krów. Leśniczówka dla gajowego. 

 

Jednak jej to nie wystarczało. Szukała dalej, głębiej. Już w 1935r., a więc, gdy miała 16 lat, prosiła o przyjęcie za klauzurę Siostry Karmelitanki w Krakowie. Potem, w 1937r. myśli o Karmelu w Poznaniu. Wciąż szuka.

Jej poszukiwania nabierają kolorów, gdy spotyka ks. M. Sopoćkę i dowiaduje się o zawiązującej się Wspólnocie Służebnic Bożego Miłosierdzia. Wspomina:„ Raz ks. Sopoćko zaprosił do siebie, do domu. Poszło do niego kilka Osób i w tej liczbie także i ja (…). Mówił o s. Faustynie, mówił o kulcie Miłosierdzia Bożego, o zadaniach Pana Jezusa, o obrazie, o tym, że Jezus domaga się Święta Miłosierdzia Bożego w Niedzielę Przewodnią, o założeniu Zgromadzenia Miłosierdzia Bożego. Coraz więcej idea ta mnie interesowała. Coraz więcej łączyłam się z tą grupą miłosierdziową, byłyśmy tak zżyte z Jadzią Osińską a potem z Izą Naborowską”. 11. IV 1942r. w Karmelitańskiej kaplicy, wraz z pozostałymi z „Pierwszej Szóstki” składa prywatny ślub czystości i przyrzeczenie ubóstwa i posłuszeństwa. Uroczyście ponawia 16 XI 1944r. w obecności bł. ks. M. Sopoćki.

Czas wojny był dla niej, podobnie jak dla innych, również czasem osobistego cierpienia, które pogłębiała niepewność o los ojca. Wyraziła to w ostatnim do niego liście z 4 III 1947r.: „… ile modlitw szło do nieba w tym czasie, gdy Ciebie nie było w domu”- zapisała.

Koniec wojny, zmiana sytuacji politycznej nie pozostała dla niej bez znaczenia. Pani Adela podzieliła los wielu Polaków na ziemiach wschodnich i w 1945r. wraz z rodziną wyjechała do Poznania. Opuszczając Wilno pisała w liście do Księdza (mógł być do list do ks. Sopocki, albo do O. Benedykta Szczęsnego, ale wtedy zatytułowałaby „Ojcze”. Z czasów wojny zachowały się także listy od ks. Wantuchowskiego):

Przewielebny Księże, Skreślenie tego listu jest dla mnie, że tak powiem, natchnieniem sumienia. Myśli tej mi nikt nie poddał, a wylęgła się ona sama z siebie. Zbliża się chwila  mego wyjazdu. Może on nastąpić na dniach, może bardzo się przeciągnąć, a może i wcale nie być. Zależy wszystko od woli Najwyższego. My mamy swoje myśli, pragnienia i chcenia, lecz wszystko to nasze nie zawsze jest zgodne z Jezusowem. Jezus lepiej wie, czego potrzeba, a zatem pragnę się całkowicie poddać woli Bożej i ufać bezgranicznie, że tam, gdzie będę zawsze przy pomocy łaski Bożej chcę pozostać wierną Jezusowi, a zatem samym samemu Zgromadzeniu i z przepisami swego regulaminu. Jeżeli cieleśnie nie będę tu obecna, to przecież dla ducha nie ma przestrzeni. Duchem będę zawsze złączona.

Złożyłam ślub i przyrzeczenia nie dla kogoś lub dla jakichkolwiek względów, albo też za czyjąś namową. Było to wszystko potrzebą mej duszy, celem mego życia. Uczyniłam to tylko dla Jezusa. Wyłącznie Jemu się oddałam, zerwałam ze światem. Tego kroku i tej decyzji nie żałuję, a przeciwnie, w tem osiągnęłam szczęście na ziemi. Znalazłam tu spokój i radość wewnętrzną. Co może być bardziej radosne, jak całkowite oddanie się Jezusowi. Życie świeckie jest nie dla mnie. Nie odpowiada mi ono. Żadne inne Zgromadzenie też nie da mi ukojenia, upodobania. Moje miejsce jest tu i tylko tu. „Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia”. Gdyby tak Bóg pokierował, że w oznaczonym dniu złożenia ślubu i przyrzeczeń  nie będę mogła tego uczynić wspólnie, więc proszę o pozwolenie na dokonanie tego samodzielnie, tam, gdzie los mnie rzuci. W razie momentu jakiegoś decydującego, kiedy będzie możliwość pracy zakonnej, proszę liczyć, że pod sztandarem…. Staję pierwsza. Wszystko i wszystkich rzucam i na pierwszy apel, na pierwsze wezwanie Przew. Ks.  jadę lub idę pieszo, by tylko być posłuszną wezwaniu, rozkazowi. Gdyby zaszła potrzeba, tzn. były zarzuty, że nas za mało jest, aby Przew. Ks. był łaskaw pokazać ten list i powiedzieć, że jest jeszcze jedna, która w momencie koniecznym stawi się. A na ten moment czekam z utęsknieniem ducha. Wszystko to napisałam co było mi nakazane z sumienia i wszystko jest zgodne z prawdą. Pozostaję w pokorze”.

Z listu wynika, że miała jednoznacznie ukierunkowaną drogę życia i nią konsekwentnie postanowiła kroczyć. Jednak nie wszystko potoczyło się tak prosto. Stanęła na rozdrożu: miedzy pragnieniem serca, a obowiązkiem wobec rodziny. Miłość do ojca była przesycona nadzieją na jego nawrócenie. Nie moralizowała, ale dzieliła się tym, co sama przeżywała, miłością Boga. Żyła w głębokim zaufaniu do Boga, że On jej ojca nie opuści. Pisała do ojca:

„…Chciałabym w tym liście wypowiedzieć to, o czem od wielu lat myślę. Wypowiedzieć swe najgorętsze pragnienie. Tatusiu Kochany chcę, abyś był katolikiem. To jest pragnieniem kochającej Ciebie córki. Od wielu lat w tej intencji slę modły do Najwyższego. Słuchając codziennie Mszy św., w każdej ofierze Mszy św., w czasie tym, gdy kapłan odmawia „Pater noster” ja Pater noster (Ojcze nasz) odmawiam w Twojej intencji. A ile modlitw szło do nieba w tym czasie, gdy Ciebie nie było w domu. Gdy nie wiedziałyśmy o Twym losie. Wiem, że modlitwy Ciebie nam wróciły. Nigdy o swych pragnieniach nie wspominałam, bo bałam się, aby tego nie powiedzieć za wcześnie. Dziś łaska Boża mnie ku temu pcha, zmusza. Nie mam spokoju, że Tobie tego nie piszę, nie wypowiadam. Tatusiu chcę jednak, abyś to uczynił z przekonaniem i to z głębokim przekonaniem, a nie dlatego, aby zaspokoić pragnienie córki. Tatuśku badaj, interesuj się naszą wiarą św. Katolicką, czytaj, poznawaj ją. Tu jest spokój, szczęście, radość, ukojenie. Wiem Tatusiu, że w Twojej duszy w czasie wojny wiele zmian się dokonało. Widziałam to i obserwowałam, ale milczałam. Nie myśl drogi Tatusiu, że córka nie zna Ojca. Przecież my z Tobą mamy bardzo wiele cech zbliżonych. Mama Ciebie uważam, że bardzo mało zna, a jeszcze mniej rozumie. Na wiele rzeczy mam wielką subtelność wyczucia, tylko że o nieczem nigdy w życiu przed Tobą szczerze nie wypowiedziałam. Zawsze byłam skryta i zamknięta w sobie. Tatusiu, Ty przecież gorąco kochasz Naszą Matkę Bożą Ostrobramską, Matkę Miłosierdzia. Pamiętasz ten cud, gdy rana Ci się raptem zagoiła. Tyś pierwsze kroki po powrocie do domu słaniając się skierowałeś ku Ostrej Bramie. A ja na to dzięki Ci Matko Maryjo błagaj Syna za Tatusia. Tatusiu Drogi, czy mało doświadczyłeś cudów od Miłosierdzia Bożego?… Czy żyłbyś do dzisiejszego dnia, gdyby nie Chrystus Miłosierny ochraniałby Cię od wszystkich bied? Tatusiu ja wiem, że Ty wierzysz, tylko nie umiesz swej wiary wypowiedzieć, a zresztą nie masz przed kim tego wypowiedzieć. Prawdziwej wiary katolickiej nie znasz, a do ludzi za mało masz zaufania. Zresztą niewiadomo co ludziom mówić i tak Ciebie nie zrozumieją. Tatuśko Adela Ciebie rozumie. I bardzo, bardzo Ciebie kocha. Wiem, że jesteś nieszczęśliwy. Ale szczęścia zaznasz tu na ziemi jeszcze, a potem wiecznego szczęścia w niebie. Wiem, że będziesz tu bardzo szczęśliwy, że kiedyś razem przystąpimy do Komunii św. Co to będzie za radość, za szczęście. Czy może być większe szczęście, gdy się posiada Jezusa. Gdy Jezusa się umiłowało ponad życie. Gdy się posilamy Tym Chlebem Anielskim. On umie pocieszyć, ukoić bóle, zabliźnić rany. On wie najlepiej czego mi potrzeba. On jest najlepszym doradcą, opiekunem, ojcem. Nigdy nie sprawi zawodu, nie zdradzi, nie oszuka. Jeżeli w ciszy i spokoju przed Tabernakulum klęcząc długo będę wsłuchiwała się to usłyszę głos Jezusa przemawiającego do mej duszy. Trzeba tylko umieć słuchać Jezusa, a On na pewno milczeć nie będzie. Tatuśku kochany jeżeli Ci co potrzeba, jeżeli rozkazujesz mi przyjechać do  Ciebie, dla dobra Twej duszy, to natychmiast wszystko tu rzucę i przyjadę do Cebie na kilka dni, aby się z Tobą rozmówić, porozmawiać. Dla mnie sprawa Twego zbawienia jest najważniejsza. Ważniejsza ponad wszystko. Tatuśku a więc czekam. Czekam i modlę się, tem więcej się modle w Twojej intencji, wiem, że nie umrę zanim Ciebie nie będę widziała jako katolika. O to bardzo się modliłam, błagałam Boga i wiem, że będę wysłuchana. „Jezu, ufam Tobie”.  Ściskam Cię Drogi mój i Najukochańszy Ojcze. Tak bardzo Cię kochająca Twoja córka Adela SM.”

Ojciec zmarł dwa miesiące po tym liście. Nie wiadomo, czy przyjął chrzest. Pani Adela chciała nadal iść drogą swoich młodzieńczych ideałów, na ile było to możliwe, jednak miłość bliźniego nakazywała jej pozostać w Poznaniu opiekując się matką i chorą siostrą. 16.XI 1949r., w Poznaniu, w obecności o. Siwka SJ wraz z resztą „Pierwszej Szóstki” odnowiła ślub czystości i przyrzeczenia ubóstwa i posłuszeństwa. Służyła bliźniemu- swojej matce i siostrze, ale sercem była wierna swoim pragnieniom z Wilna. Z jej osobistych zapisków wynika, że w tworzącym się Zgromadzeniu znajdowała „duchowy oddech”.

W 1951r. 22 VIII zapisała: „ul. Pocztowa (Szczecin)- jak dobrze nam mieć w domu Pana tak blisko, a taka mała kapliczka. Mogę widzieć Jezusa będąc na balkonie przy swoim pokoju. Chcę tu nabrać sił na dalsze borykanie się życiowe. Postanawiam codziennie do 2-go IX robić pisemny rachunek sumienia. Muszę siebie dobrze kontrolować. JUT

23 VIII Tu mogę z rana za 20 minut być gotowa do modlitwy, a w domu zawsze mi brak czasu i nie mogę zdążyć na Mszę św.

Była świadoma wyprzedzającej miłości powołującego Boga. Pisała: „Jezus z rodziny niepraktykującej pociągnął mnie do siebie. Nie raz od Niego odchodziłam, a On mnie swą łaską ściągał i chciał mieć blisko siebie. Pragnie mego ślubu czystości. Nie ja chcę, ale Ty Panie. Chcę Ci być wierną. Czy dosyć jestem wdzięczna Jezusowi za wszelkie łaski, którymi mnie obsypuje? Za pozwoleniem O. Waltera Benedykta Szczęsnego, 1 IX 1951r. odnowiła na rok swój ślub. Zapisała: „Złożyłam ślub. Jezu chcę być czystą, pokorną, cierpliwą, kochać Pana. Patronkę na ten miesiąc biorę sobie św. Benignę Konsolatę, aby mnie zbliżała do Pana Jezusa”.

Adela- z Dowodu

 

W 1955r., gdy Zgromadzenie (obecnie Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego) zostało zatwierdzone na prawach diecezjalnych i pierwsze siostry złożyły pierwsze śluby zakonne. Pani Adela nie dołączyła do nich formalnie, jednak zawsze pozostała obecna w życiu Wspólnoty Sióstr. Mieszkając w Poznaniu, często bywała w Myśliborzu, a potem w Gorzowie. Patrząc na jej życie, można stwierdzić, że pozostała wierna swoim ideałom z młodości. Świat jej nie pociągał. Nie dążyła do bogacenia się, wręcz przeciwnie, zachowując sobie właściwy fason, nie przywiązywała zupełnie wagi do rzeczy materialnych. Jej bogactwem było to, co świadczyło o życiu duchowym. W Jej mieszkaniu na honorowym miejscu wisi obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej przywieziony z Wilna, portret św. Faustyny, zdjęcie bł. ks. M. Sopoćki. Na półkach trochę książek, głównie żywotów świętych.

z M. Józefą

 

Nie była bez wad. Jednak one gdzieś odchodziły na drugi plan, gdy widziało się słabo widzącą, pochyloną kobietę o szlachetnych rysach każdego dnia wchodzą do zakonnej kuchni z pytaniem: „co mogę pomóc?”. Chciała być do końca potrzebna. Kiedy robiło się Pani Adeli przyjemność w formie deseru, czy miłego gestu, zawsze miała jedną odpowiedź: „Za dobra jesteś kobieto”. Słyszały to zarówno siostry w Domu Generalnym, gdzie zamieszkała, jak i wcześniej sąsiadki w Poznaniu, w bloku przy ul. Dąbrowskiego. Była bardzo skromna, pogodna, z poczuciem humoru. Nie lubiła okazywać bólu, nie poddawała się słabnącemu wzrokowi. Starała się chodzić tak, jakby nic jej nie dolegało, dyskretnie opierając się o ramię towarzyszącej siostry.

Ponad wszystko ceniła sobie modlitwę, a zwłaszcza Mszę św. „O której jutro Msza św.?”- to pytanie padało dość często, wiele razy powtarzane przez Panią Adelę, aby nie opuścić Eucharystii.

Odeszła do Domu Ojca 20 kwietnia 2016 r. o godz. 5.55  w Gorzowie Wlkp. Dołączyła do swoich pięciu towarzyszek, z którymi, jako „pierwsza szóstka” dały początek naszemu Zgromadzeniu.

„Niech uwielbiony będzie Bóg w Trójcy i Miłosierdziu”

Udostępnij tę treść: