W przypadku wątpliwości proszę o kontakt telefoniczny lub mailowy.
tel. 883-582-604
e-mail: mariamarta1232@wp.pl
Kim była s. Maria Faustyna Kowalska, siostra zakonna, która pojawia się wszędzie tam, gdzie dochodzi orędzie o Bogu miłosiernym.
Była trzecim dzieckiem. Marianny i Stanisława Kowalskich. Urodziła się 25 VIII 1905r. we wsi Głogowiec, jako trzecie dziecko z kolei. Na chrzcie świętym, w drugim dniu po narodzinach dano jej na imię Helena. Matka, mówiła że Helena otworzyła jej łono, gdyż wszystkie porody po niej, a było ich jeszcze siedem, mniej ją kosztowały cierpienia niż pierwsze dwa. Rodzina była bardzo uboga i doświadczała wielu braków, co sprawiło też, że Helenka już od dzieciństwa znała smak cierpienia, niedostatku, ofiary, a pewnie także i upokorzenia. Pomimo tych braków w domu Kowalskich pielęgnowane były wszelkie wartości związane z wiarą i życiem moralnym. Helena uczyła się tylko trzy lata, a ściślej mówiąc trzy zimy, gdyż w innym okresie roku musiała pracować..
Od najmłodszych lat Helena doświadczała szczególnego działania Boga. Opowiadała czasem rodzicom i rodzeństwu, że śniła się jaj Maryja. Zdarzało się też, że widziała jasność, światło, również w nocy, budziła się wtedy i modliła. Otoczenie Heleny nie znało takiego rodzaju doświadczeń duchowych, dlatego też czuła się niezrozumiana w domu rodzinnym i ze swoimi przeżyciami zostawała sama.
Helenka już od siódmego roku życia czuła powołanie do szczególnej służby Bożej. To powołanie rosło razem z nią. Od dzieciństwa też pragnęła zostać świętą. W swoim Dzienniczku napisała: „Od najmłodszych lat pragnęłam zostać wielką świętą” (Dz. 1372). Zanim jednak dane je było zrealizować swoje pragnienie wstąpienia do klasztoru miała jeszcze wiele doświadczyć w życiu świeckim. Rodzice Heleny byli ludźmi biednymi, Stanisław posiadał trzy hektary ziemi, a do utrzymania ośmioro dzieci. Gdy tylko córki dorastały musiały iść na służbę. Helena poszła służyć mając szesnaście lat. Już wcześniej chciała iść, rozumiejąc potrzeby rodziny. W 1921r. wyjechała więc do Aleksandrowa blisko Łodzi, na służbę. Do obowiązków służącej należało: sprzątanie, pomoc przy przygotowywaniu posiłków i podanie ich piekarzom. W Aleksandrowie miało też miejsce pewne szczególne wydarzenie. Wspominają o nim krewni Heleny. Pewnego dnia zobaczyła ona na podwórku światło. Przeraziła się tak bardzo, że zaczęła krzyczeć myśląc, że wybuchł pożar. Gdy wszyscy wybiegli na podwórko, nic nie zobaczyli. Należy sądzić, że Helena miała wtedy jakieś szczególne doświadczenie duchowe, a owe światło pochodziło z nieba. O swoim doświadczeniu nie opowiadała, być może wiedziała, że nikt jej nie zrozumie. Po roku służby powróciła do domu. Prosiła wtedy rodziców o wstąpienie do zakonu. Zapewne wszystkie te doświadczenia jeszcze mocniej spotęgowały w niej pragnienie poświęcenia się na służbę Jezusowi. Rodzice jednak nie wyrazili zgody. Nie mieli oni wystarczających środków na posag dla córki, którego w tamtych czasach wymagały zgromadzenia zakonne. Ponadto, pomimo, że byli pobożni, chcieli zachować Helenkę przy sobie. Matka Marianna, pytana dlaczego była nieprzychylna pragnieniom swojej córki, powiedziała, iż była ona najlepszym z jej dzieci, najposłuszniejsza, pracowita i dobra. Rodzice nie chcieli zatem by odchodziła do klasztoru. Nie mogąc zrealizować swego pragnienia, Helena znów poszła na służbę, było to w latach 1922-24, przebywała wtedy w Łodzi.
W czasie pobytu w Łodzi Helena ciągle myślała o wstąpieniu do klasztoru. Prosiła też rodziców o pozwolenie, nie wiadomo ile razu do nich pisała. Wiemy natomiast, że zawsze odpowiedź była odmowna. Już jako siostra zakonna tak pisała w Dzienniczku o tym okresie: „Osiemnasty rok życia, usilna prośba rodziców o pozwolenie wstąpienia do klasztoru; stanowcza odmowa rodziców. Od tej chwili oddałam się próżności życia, nie zwracając żadnej uwagi na głos łaski, chociaż w niczym zadowolenia nie znajdowała dusza moja. Nieustanne wołanie łaski było dla mnie udręką wielką, jednak starałam się ją zagłuszyć rozrywkami. Unikałam wewnętrznie Boga a całą duszą skłaniałam się do stworzeń. Jednak łaska Boża zwyciężyła w duszy” (Dz. 8). Zmianę decyzji spowodowało wydarzenie, które po latach opisała w Dzienniczku. Było to w czerwcu 1924r. Helena namówiona przez siostrę poszła na zabawę do parku Wenecja. Znów oddajmy głos samej Helenie, która opisał po latach to wydarzenie w swoim Dzienniczku. Napisała: „W pewnej chwili byłam z jedną ze swoich sióstr na balu. Kiedy się wszyscy najlepiej bawili, dusz moja doznawała wewnętrznych udręczeń. W chwili kiedy zaczęłam tańczyć nagle ujrzałam Jezusa obok. Jezusa umęczonego, obnażonego z szat, okrytego całego ranami, który mi powiedział te słowa: „Dokąd cię cierpiał będę i dokąd mnie zwodzić będziesz? W tej chwili umilkła wdzięczna muzyka, znikło sprzed oczu moich towarzystwo, w którym się znajdowałam, pozostał Jezus i ja. Usiadłam obok swej drogiej siostry, pozorując to co zaszło w duszy mojej, bólem głowy. Po chwili opuściłam potajemnie siostrę, udałam się o katedry Św. Stanisława Kostki. Godzina już zaczęła szarzeć; ludzi było mało w katedrze; nie zwracając uwagi na nic, co się wokoło dzieje, padłam krzyżem przed Najświętszym Sakramentem i prosiłam Pana, aby mi raczył dać poznać co mam czynić dalej” (Dz. 9).
Wydarzenie to było decydujące w powołaniu Heleny. Jezus dał jej poznać co ma czynić.
(Na podstawie m.in. książki „Siostra Faustyna. Biografia świętej” Ewy Czaczkowskiej).
Na poprzednim spotkaniu, mówiąc o życiu św. s. Faustyny skończyliśmy na opisie wyjątkowego powołaniu Heleny, gdy podczas zabawy w parku Wenecja w Łodzi, ukazał się jej Jezus i przypomniał, że Jego wolą jest, by dziewczyna wstąpiła do klasztoru. Helena poszła wtedy do katedry i modliła się prosząc o rozeznanie, co ma dalej zrobić. W czasie modlitwy usłyszała następujące słowa: „Jedź natychmiast do Warszawy, tam wstąpisz do klasztoru” (Dz. 9). Tak też uczyniła. W Dzienniczku opisała to wydarzenie w następujący sposób. „Wstałam od modlitwy i poszłam do domu, i załatwiłam rzeczy konieczne. Jak mogłam, zwierzyłam się siostrze z tego, co zaszło w duszy, i kazałam pożegnać rodziców” (Dz. 10). Z relacji wuja Michała Rapackiego, którego Helena poszła pożegnać przed wyjazdem do Warszawy wynika, że dziewczyna była roztrzęsiona i zapłakana, gdy wyjeżdżała z Łodzi. Helena miała wtedy dziewiętnaście lat, uciekała od rodziny, jechała w nieznane, jej zachowanie jest zupełnie zrozumiałe.
Gdy przyjechała do Warszawy nie wiedziała co ma dalej zrobić. Zwróciła się o pomoc do Maryi. W Dzienniczku czytamy taki zapis: „…rzekłam do Matki Bożej: Maryjo. Prowadź mnie, kieruj mną. – Natychmiast usłyszałam w duszy te słowa: ażebym wyjechała poza miasto, do pewnej wioski, tam znajdę nocleg bezpieczny, co też uczyniłam i zastałam jak mi Matka Boża powiedziała” (Dz. 11). Nie wiadomo gdzie dokładnie nocowała. Wiemy natomiast, z relacji z Dzienniczka, że następnego dnia rano Helena wróciła do Warszawy, napisała: „Na drugi dzień raniusieńko przyjechałam do miasta i weszłam do pierwszego kościoła, jaki spotkałam i zaczęłam się modlić o wolę Bożą. Msze święte wychodziły jedna po drugiej. Podczas jednej Mszy świętej usłyszałam te słowa: Idź do tego kapłana i powiedz mu wszystko. A on ci powie co masz dalej czynić. Po skończonej Mszy świętej poszłam do zakrystii i opowiedziałam wszystko, co zaszło w duszy mojej, i prosiłam o wskazówki, gdzie wstąpić, do jakiego klasztoru” (Dz. 12). Ksiądz Jakub Dąbrowski, bo o nim pisała Helena, nie wskazał jej klasztoru, ale dał adres do pani Aldony Lipszycowej, u której miała się na razie zatrzymać. Państwo Samuel i Aldona Lipszycowie mieszkali w Ostrówku. Samuel był urzędnikiem państwowym, a jego żona prowadziła dom. Helena przybyła tam w lipcu 1924r. Jej zadaniem była pomoc w domu i opieka nad dziećmi, których państwo Lipszycowie mieli wówczas pięcioro. W czasie pobytu u Lipszyców Helena szukała klasztoru, do którego mogłaby być przyjęta. W Dzienniczku napisała: „W tym czasie [to znaczy w czasie przebywania u Lipszyców] szukałam klasztoru, jednak gdzie zapukałam do klasztoru wszędzie mi odmawiano. Ból ścisnął mi serce i rzekłam do Pana Jezusa: dopomóż mi nie zostawiaj mnie samej. Aż wreszcie zapukałam do naszej furty” (Dz. 13). Do jakich zgromadzeń pukała, możemy się tylko domyślać, być może do sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, których dom sąsiadował z domem magdalenek. W końcu jednak Helena zapukała do domu generalnego Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Wyszła do niej przełożona, matka Michaela Moraczewska. W Dzienniczku znajdujemy następujący opis tego wydarzenia: „Kiedy wyszła do mnie matka przełożona […], po krótkiej rozmowie każe mi iść do Pana domu i zapytać czy mnie przyjmie. Zrozumiałam zaraz, że mam się zapytać Pana Jezusa. Poszłam do kaplicy z wielką radością i zapytałam Pana Jezusa: Panie domu tego, czy mnie przyjmiesz? […]. I zaraz usłyszałam głos taki: Przyjmuję, jesteś w sercu moim” (Dz. 14). Kiedy wróciłam z kaplicy, matka przełożona najpierw zapytała: No, czy Pan przyjął cię? – odpowiedziałam, że tak. – jeżeli Pan przyjął to i ja przyjmuję” (Dz. 14). Takie był moje przyjęcie. Jednak dla wielu przyczyn musiałam jeszcze rok pozostać na świecie u tej pobożnej osoby, ale już nie wróciłam do domu” (Dz. 14-15). Helena po rozmowie z matką Michaelą musiała jeszcze zapracować na wyprawkę. Uzgodniła, że zarobione pieniądze będzie przynosiła przez jakiś czas do zgromadzenia. Została zatem u Lipszyców, aby zapracować na posag. Był to piękny czas w życiu Heleny. Pani Aldona bardzo ją ceniła i lubiła, tak samo dzieci, którymi się zajmowała. Przez cały ten czas trwała wiernie przy swoim postanowieniu, czekała chwili wstąpienia do klasztoru. Upragniony moment nastąpił 1 sierpnia 1925r. Wieczorem w wigilię święta Matki Bożej Anielskiej, Helena przekroczyła furtę klasztoru. Była niezmiernie szczęśliwa, napisała: „zdawało mi się, że wstąpiłam w życie rajskie” (Dz. 17). To był początek drogi życia zakonnego Heleny, początek formacji. Wiele doświadczeń miało ją jeszcze spotkać do czasu, gdy złożyła śluby wieczyste. O pierwszym taki doświadczeniu pisze w Dzienniczku, tuż po opisie o wstąpieniu. „Po trzech tygodniach spostrzegłam, że tu jest tak mało czasu na modlitwę i wiele innych rzeczy, które mi przemawiały do duszy żeby wstąpić do zakonu więcej ściślejszego. Myśl ta bardzo się utrwaliła w duszy mojej, ale jednak nie było w tym woli Bożej” (Dz. 18). Helena postanowiła pójść do przełożonej i oznajmić, że występuje ze zgromadzenia. Gdy wieczorem pełna niepokoju i wewnętrznego udręczenia modliła się do Boga o pomoc, dane jej było niezwykłe doświadczenie. Opisuje je w następujący sposób: „Po chwili jasno się zrobiło w mojej celi i ujrzałam na firance oblicze Pana Jezusa bolesne bardzo. Żywe rany na całym obliczu i duże łzy spadały na kapę mojego łóżka. Nie wiedząc co to wszystko ma znaczyć, zapytałam Jezusa: Jezu, kto Ci wyrządził taką boleść? – A Jezus odpowiedział, że: Ty mi wyrządzisz taką boleść, jeśli wystąpisz z tego Zakonu. Tu cię wezwałem, a nie gdzie indziej, i przygotowałem wiele łask dla ciebie” (Dz. 19). Po tym widzeniu Helena już nie miała wątpliwości. Przeszło okres formacji zwany postulatem. Jej głównym obowiązkiem była wtedy pomoc w kuchni. Następnym etapem życia zakonnego był nowicjat. Spędziła go w Łagiewnikach. Dzień wejścia do nowicjatu był bardzo uroczysty. Postulantki otrzymywały habity i przybierały nowe imię. Ten dzień był dla Heleny szczególny. Nie tylko ze względu na wejście do nowicjatu, po latach tak napisał w Dzienniczku: „W chwili obłóczyn Bóg dał mi poznać, jak wiele cierpieć będę. Widziałam jasno do czego się zobowiązuję. Była to jedna minuta tego cierpienia. Bóg znowu duszę moja zalał pociechami wielkimi” (Dz. 22). Nowicjat trwał dwa lata, był to czas wdrażania się w życie zakonne. Każdy dzień życia w nowicjacie wypełniony był modlitwą, słuchaniem konferencji i pracą. Zajęciem Faustyny była praca w kuchni, gdzie wspólnie z innymi siostrami gotowała dla ok. stu sześćdziesięciu wychowanek. Po dwóch latach s. Faustyna wraz z czterema innymi siostrami złożyła pierwsze śluby zakonne. Było to 30 kwietnia 1928r. śluby czasowe ponawiała jeszcze cztery razy. 1 maja 1933r. złożyła profesję wieczystą. Lata te były obfite we wszelkie łaski i doświadczenia duchowe.
(Na podstawie m.in. książki „Siostra Faustyna. Biografia świętej” Ewy Czaczkowskiej).
Na dzisiejszym spotkaniu przyjrzymy się, jak przebiegały lata życia zakonnego s. Faustyny. Przebywała na wielu placówkach zakonnych, m. in: w Warszawie, Wilnie, Kiekrzu, Płocku. Zajmowała się tam np. ogrodem, kuchnią. W listopadzie 1932r. wyjechała do Warszawy, by się przygotować do ślubów wieczystych. Po rekolekcjach odbytych w Krakowie, 1 maja 1933r. s. Faustyna złożyła śluby wieczyste.
Juniorat, czyli czas od pierwszych ślubów do wieczystych, choć wydawał się życiem szarym i monotonnym, był bardzo obfity w wydarzenia. Na zewnątrz życie s. Faustyny zdawało się być bardzo zwyczajne, wypełnione modlitwą i pracą. Wykonywała obowiązki najprostsze: pracowała w kuchni, w ogrodzie, na furcie, w piekarni. Z różnych wspomnień sióstr które z nią mieszkały i pracowały wynika, że było osobą bardzo rozmodloną, widać w niej było jakieś szczególnie bogate życie wewnętrzne. Siostry mówiły, że Faustyna czasem odchodziła od zajęć, by pójść na chwilę do kaplicy, do Jezusa. Swoje obowiązki wykonywała starannie, a miała ich bardzo dużo. Pracowała z myślą, że wszystko czyni dla swojego Mistrza. Juniorat był również czasem, rozmaitych doświadczeń duchowych. To wtedy Jezus ukazywała się siostrze, przekazywał jej swoje pragnienia, całe orędzie miłosierdzia. Szerzej o tym orędziu będzie mowa w kolejnych audycjach. Wszystkie wizje, duchowe doświadczenia, łaski jakimi ją Chrystus obdarzył były powodem wielkiego szczęścia Faustyny. Były one również okupione cierpieniem wewnętrznym, niezrozumieniem ze strony sióstr, różnymi przeszkodami zewnętrznymi. Siostra miała również duże problemy zdrowotnie. Wszystko to stanowiło nieustanną ofiarę jaką składała Bogu. Pewnego dnia tak pisała o swoim życiu: „O życie szare i monotonne, ile w tobie skarbów. Żadna godzina nie jest podobna do siebie, a więc szarzyzna i monotonia znikają, kiedy patrzę na wszystko okiem wiary. Łaska, która jest dla mnie w tej godzinie, nie powtórzy się w godzinie drugiej. Będzie mi dana w godzinie drugiej, ale już nie ta sama. Czas przechodzi, a nigdy nie wraca. Co w sobie zawiera nie zmieni się nigdy; pieczętuje pieczęcią na wieki” (Dz. 62)
Jednym z najważniejszych momentów jej życia były śluby wieczyste. Wiedziała już wtedy bardzo dobrze na czym polega życie zakonne i jakiej ofiary żąda od niej Bóg, jakie stawia przed nią zadania. Wiedziała też, że nie zostanie sama, Jezus zawsze będzie blisko. Znakiem ślubów wieczystych była obrączka, jaką biskup wkładał na palec profeski składającej śluby. S. Faustyna opisała w swoim Dzienniczku, w jaki sposób przeżyła ten dzień. Napisała: „Jezu, Serce Twoje jest od dziś moją własnością, a moje serce jest Twoją wyłączna własnością. Samo wspomnienie, Jezu, Twojego imienia, jest rozkoszą mojego serca. Naprawdę ani chwili nie umiałabym żyć bez Ciebie, Jezu. Dziś utonęła dusza moje w Tobie, jako w jedynym skarbie swoim. Miłość moje nie zna przeszkód w dawaniu dowodów Umiłowanemu swemu. Słowa Pana Jezusa w czasie ślubów wieczystych: Oblubienico moja, na wieki są złączone serca nasze. Pamiętaj komuś ślubowała…” ( Dz. 239).
Po ślubach wieczystych s. Faustyna wyjechała do Wilna, tam pracowała w ogrodzie. W Wilnie Bóg obdarował ją wieloma łaskami, spotkała spowiednika, ks. Michała Sopoćkę, który pomógł jej realizować polecenia Jezusa. W marcu 1936 r. s. Faustyna znów zmieniła placówkę, tym razem trafiła do Derd. Ponieważ w tym czasie była już bardzo chora, nie miała wielu zajęć, pomagała w kuchni. W Derdach była krótko, już w maju wyjechała do Krakowa. Pracowała tu w ogrodzie, nie to jednak był najważniejsze. S. Faustyna myślała wtedy o dziełach i poleceniach Jezusa związanych z kultem Bożego miłosierdzia i starała się, na ile mogła wypełniać te pragnienie. Pogarszał się też stan jej zdrowia, musiała wyjeżdżać do szpitala a także do sanatorium w Rabce. Stan zdrowia jednak nie poprawiał się. Podczas pobytu w Rabce Faustyna napisała takie słowa: „O Jezus, w tych dniach cierpień nie jestem zdolna do jakiejkolwiek modlitwy. Uciśnienie ciała i duszy jest spotęgowane. O mój Jezu, przecież Ty widzisz, że dziecię Twoje jest w niemocy. Nie silę się więc, ale raczej wolę swoją poddaję woli Jezusa” (Dz. 1204).
Siostra była bardzo zaangażowana w sprawę orędzia Bożego miłosierdzia, żądania Jezusa nie były do końca spełnione pomimo jej wysiłków i wysiłków ks. Sopoćko. Wiele było jeszcze do zrobienia. Faustyna była świadoma, że jest chora i wszystko musi zostawić, oddać w ręce Jezusa Miłosiernego, tak też uczyniła. 5. października 1938r. Jezus zabrał ją do siebie. Miała wówczas 33 lata.
Jedna z sióstr opisując odejście s. Faustyny do Boga, przedstawiła to w następujący sposób: „to było jakoś koło jedenastej w nocy. Gdy przyszłyśmy tam, s. Faustyna jakby lekko otworzyła oczy i trochę się uśmiechnęła, a potem skłoniła głowę i już”.
Faustyna żyła tylko 33 lata, niewiele, a jednak w tym spokojnym i prostym życiu tyle się wydarzyło. Dzisiaj znana jest na całym świecie. Przez nią Bóg przekazał ludziom orędzie swego miłosierdzia, które jest szczególnym darem na obecne czasy. Siostra Faustyna przewidywała, że jej misja nie kończy się wraz ze śmiercią. Napisała takie słowa: „Czuję dobrze, że nie kończy się posłannictwo moje ze śmiercią, ale się zacznie”. Tak też się stało, orędzie przez nią przekazane ciągle się rozwija i rośnie. Ona z pewnością ciągle ma w nim swój udział.
(Na podstawie m.in. książki „Siostra Faustyna. Biografia świętej” Ewy Czaczkowskiej).
Na naszym dzisiejszym spotkaniu będziemy mówić nt. obrazu Jezusa miłosiernego. Obraz ten związany jest z objawieniami Jezusa, które miały miejsce 22 lutego 1931r. w Płocku. S. Faustyna, była tam na placówce i napisała w Dzienniczku znamienne słowa: „Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus: wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, a podpisem: Jezu ufam Tobie. Pragnę, aby obraz ten czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie” (Dz. 47).
To było pierwsze objawienie związane z obrazem Jezusa Miłosiernego. Siostra otrzymała wyraźny nakaz, by została namalowany obraz zgodnie z tym, co widziała. Nie wiedząc jak sobie poradzić z otrzymanym zadaniem, prosiła o radę spowiednika. Ten odczytał polecenie Jezusa na sposób symboliczny i nakazał, by Siostra malowała obraz Chrystusa w swojej duszy. Jezus jednak miał inne pragnienie i gdy tylko Faustyna odeszła od konfesjonału utwierdził ją w przekonaniu, że chce obrazu materialnego, wymalowanego na płótnie. Po tym wydarzeniu Zbawiciel jeszcze wiele razu objawiał się Faustynie i mówił na temat obrazu. Pewnego dnia święta zapisała następujące wydarzenie: „Kiedy była adoracja u Sióstr rodziniarek, wieczorem poszłam z jedną z naszych Sióstr na tę adorację. Zaraz kiedy weszłam do kapliczki, obecność Boża ogarnęła moją duszę. Modliłam się tak, jak w pewnych momentach, bez słowa mówienia. Nagle ujrzałam Pana, który mi powiedział: Wiedz o tym, że jeżeli zaniedbasz sprawę malowania tego obrazu i całego dzieła miłosierdzia, odpowiesz za wielką liczbę dusz w dzień sądu” (Dz. 154). Jezus związał też z tym obrazem wiele obietnic. Mówił m. in.: „Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu na ziemi zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja Sam bronić ją będę jako swej chwały” (Dz. 48). I na innym miejscu Dzienniczka czytamy: „Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do źródła miłosierdzia. Tym naczyniem jest ten obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie” (Dz. 327).
Jezus mówił też Faustynie o znaczeniu obrazu, jego poszczególnych elementów. Napisała takie słowa: „Kiedy raz spowiednik kazał się zapytać Pana Jezusa, co oznaczają te dwa promienie, które są w tym obrazie – powiedziałam, że dobrze, zapytam się Pana. W czasie modlitwy usłyszałam te słowa wewnętrznie: Te dwa promienie oznaczają krew i wodę – blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia dusze; czerwony promień oznacza krew, która jest życiem dusz…. Te dwa promienie wyszły z wnętrzności miłosierdzia mojego wówczas, kiedy konające serce moje zostało włócznią otwarte na krzyżu. Te promienie osłaniają dusze przed zagniewaniem Ojca mojego. Szczęśliwy, kto w ich cieniu żyć będzie, bo nie dosięgnie go sprawiedliwa ręka Boga” (Dz. 299).
Święta miewała też wizje związane z Hostią Świętą i promieniami. Oto opis dwu z nich: „W pewnej chwili, kiedy był ten obraz wystawiony w ołtarzu na procesji Bożego Ciała, kiedy kapłan postawił Przenajświętszy Sakrament i chór zaczął śpiewać, wtem promienie z tego obrazu przeszły przez Hostię św. i rozeszły się na cały świat. Wtem usłyszałam te słowa: Przez ciebie, jako przez tę Hostię, przejdą promienie miłosierdzia na świat. – Po tych słowach głęboka radość wstąpiła w duszę moją” (Dz. 441). I na innym miejscu czytamy: „W tym samym dniu kiedy byłam w kościele, czekając na spowiedź, ujrzałam te same promienie wychodzące z monstrancji i rozchodziły się po całym kościele. Trwało to przez czas całego nabożeństwa, po błogosławieństwie na obie strony – i z powrotem do monstrancji. Widok ich jasny i przeźroczysty jak kryształ. Prosiłam Jezusa, aby raczył zapalić ogień swojej miłości we wszystkich dyszach oziębłych. Pod tymi promieniami rozgrzeje się serce, chociażby było zimne jak bryła lodu, chociażby było twarde jak skała, skruszy się na proch” (Dz. 370).
Jezus mówił też o swoim spojrzeniu wymalowanym na obrazie. Jego wzrok jest skierowany ku dołowi, ma to swoje znaczenie. Faustyna napisała: „W pewnej chwili powiedział mi Jezus: spojrzenie moje z tego obrazu jest takie, jako spojrzenie z krzyża” (Dz. 326).
Zdarzało się też, że św. Faustyna widziała Jezusa, w takiej postaci jak na obrazie w różnych sytuacjach swojego życia. Miewała też wizje związane z samym obrazem. Pewnego dnia napisała: „Kiedy został wystawiony ten obraz, ujrzałam żywy ruch ręki Jezusa, który zakreślił duży znak krzyża. W ten sam dzień wieczorem, kiedy położyłam się do łóżka ujrzałam, jak ten obraz szedł ponad miastem, a miasto to było założone siatką i sieciami. Kiedy Jezus przeszedł, przeciął wszystkie sieci, a w końcu zakreślił duży znak krzyża świętego i znikł. I ujrzałam się otoczona mnóstwem postaci złośliwych i pałających ku mnie wielka nienawiścią. Wychodziły różne groźby z ich ust, jednak żadna się nie dotknęła mnie. Po chwili znikło to zjawisko, lecz długo nie mogłam zasnąć” (Dz. 416) Innym razem znajdujemy w Dzienniczku następujący opis: „Kiedy byłam w Ostrej Bramie w czasie tych uroczystości, podczas których obraz ten został wystawiony, byłam na kazaniu, które mówił mój spowiednik; kazanie było o Miłosierdziu Bożym, było pierwsze, czego żądał Pan Jezus. Kiedy zaczął mówić o tym wielkim Miłosierdziu Pańskim, obraz ten przybrał żywą postać i promienie te przenikały do serc ludzi zgromadzonych, jednak nie w równej mierze, jedni otrzymali więcej, a drudzy mniej. Radość wielka zalała duszę moją, widząc łaskę Boga” (Dz. 417)
Powyższe opisy pokazują jak wielkie jest znaczenie obrazu, ile łask Jezus obiecał za jego pośrednictwem. Nie chodzi tu oczywiście o cześć dla rzeczy materialnej, jaką jest obraz, ale dla Jezusa, który w takiej sposób, jako Miłosierny, ukazał się Faustynie.
Jak wyglądało zakończenie malowania obrazu. Posłuchajmy samej Faustyny. „W pewnej chwili kiedy byłam u tego malarza, który maluje ten obraz i zobaczyłam, że nie jest tak piękny, jakim jest Jezus – zasmuciłam się tym bardzo, jednak ukryłam to w sercu głęboko. Kiedyśmy wyszły od tego malarza, matka przełożona została w mieście dla załatwienia różnych spraw, ja sama powróciłam do domu. Zaraz udałam się do kaplicy i napłakałam się bardzo. Rzekłam do Pana: Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś? – Wtem usłyszałam takie słowa: Nie piękności farby, ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej” (Dz. 313).
Jezus sam zatem objawił, że z tym obrazem związana jest szczególna łaska, pomimo jego niedoskonałości artystycznej. Te słowa Faustyny pokazują też inną prawdę. Jezus jest dużo piękniejszy niż jego wizerunek na obrazie. Jak pięknego Pana zatem musiała widzieć święta, skoro namalowany wizerunek jej się nie podobał.
Dzisiejsze spotkanie poświęcone jest tematyce Święta Bożego Miłosierdzia. Podobnie jak obraz, tak i święto miało być wprowadzone w kościele na życzenie Jezusa. Niedługo po tym, jak Chrystus powiedział s. Faustynie o potrzebie namalowania obrazu, wyraził pragnienie, by w Kościele ustanowiono Święto Bożego Miłosierdzia. To pragnienie Jezus często powtarzał. W grudniu 1935r. s. Faustyna zapisała takie słowa: „Nie znajdzie żadna dusza usprawiedliwienie dopokąd się nie zwróci z ufnością do miłosierdzia mojego, i dlatego pierwsza niedziele po Wielkanocy ma być świętem miłosierdzia, a kapłani mają w tym dniu mówić duszom o tym wielkim i niezgłębionym miłosierdziu moim” (Dz. 570). Siostra napisała też, 21 stycznia 1938r. tak takie słowa Jezusa: „Córko moja, powiedz, że święto Miłosierdzia mojego wyszło z wnętrzności moich dla pociechy świata całego” (Dz. 1517).
Jakie są laski związane ze świętem? Jezus powiedział: „Córko moja, mów światu całemu o niepojętym miłosierdziu moim. Pragnę, aby święto miłosierdzia, było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia mojego; która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii św., dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar. W dniu tym, otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski; niech się nie lęka zbliżyć do mnie żadna dusza, chociażby grzechy jej były jako szkarłat. Miłosierdzie moje jest tak wielkie, że przez całą wieczność nie zgłębi go żaden umysł, ani ludzki, ani anielski. Wszystko co istnieje wyszło z wnętrzności miłosierdzia mego. Każda dusza w stosunku do mnie, rozważać będzie przez wieczność całą miłość i miłosierdzie moje. Święto miłosierdzia wyszło z wnętrzności moich, pragnę, aby, uroczyście obchodzone było w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd nie zwróci się do źródła Miłosierdzia mojego” (Dz. 699).
I na innym miejscu czytamy: „Dusze giną mimo mojej gorzkiej męki. Daję im ostatnią deskę ratunku, to jest święto Miłosierdzia mojego. Jeżeli nie uwielbią miłosierdzia mojego, zginą na wieki” (Dz. 965).
Ze świętem związana jest także nowenna do Bożego Miłosierdzia. Tekst tej nowenny znajduje się w Dzienniczku. Siostra Faustyna zapisała, iż Jezus życzył sobie, by przed świętem odprawiła nowennę: „Pragnę, abyś przez te dziewięć dni sprowadzała dusze do zdroju miłosierdzia mojego, by zaczerpnęły siły i ochłody, i wszelkiej łaski, jakiej potrzebują na trudy życia, a szczególnie w śmierci godzinie. W każdy dzień przyprowadzisz do serca mojego odmienną grupę dusz i zanurzysz je w tym morzu miłosierdzia mojego. A Ja te wszystkie dusze wprowadzę w dom Ojca mojego. Czynić to będziesz w tym życiu i przyszłym. I nie odmówię żadnej duszy niczego, którą wprowadzisz do źródła miłosierdzia mojego. W każdym dniu prosić będziesz Ojca mojego przez gorzką mękę moją o łaski dla tych dusz” (Dz. 1209). Siostra nie wiedziała jak ma odmawiać tę nowennę, jakie dusze wprowadzać do miłosiernego serca Jezusa, jakich używać słów. Prosiła Jezusa o pomoc. Zbawiciel obiecał, iż codziennie sam będzie mówił jej za jakie dusze ma się modlić. I tak się stało. Siostra zapisywała słowa modlitwy za poszczególne grupy osób, za które Jezus polecił jej się modlić przez kolejne dni nowenny.
W nowennie modlitwą objęty jest nie tylko cały Kościół, ale cały świat. Nowenna, choć była podyktowana s. Faustynie nie jest przeznaczona tylko dla niej, dzisiaj wielu ludzi modli się tą nowenna, zazwyczaj przed świętem Miłosierdzia Bożego.
Jak wynika z powyższych słów święto Miłosierdzia Bożego stanowi niejako serce całego kultu Bożego Miłosierdzia, jest dniem łaski, darem dla ludzi obecnych czasów. W nowennie zaś ogarniamy modlitwą i wprowadzamy w najmiłosierniejsze serce Jezusa cały Kościół i świat.
Dzisiejsze spotkanie poświęcone jest modlitwie, bardzo znanej w dzisiejszych czasach, Koronce do Bożego miłosierdzia.
Koronka należy do tych niewielu modlitw, które swoje istnienie zawdzięczają samemu Jezusowi. Bóg jest Autorem słów tej modlitwy. Okoliczności jej powstania są niezwykłe. Było to w Wilnie, w Święto podwyższenia Krzyża Świętego. W wigilię tego święta, 13 IX 1935r. s. Faustyna zapisała takie zdarzenie: „Wieczorem, kiedy byłam w swojej celi, ujrzałam anioła, wykonawcę gniewu Bożego. Był w szacie jasnej, z promiennym obliczem, obłok pod jego stopami, z obłoku wychodziły pioruny i błyskawice do rąk jego, a z ręki jego wychodziły i dopiero dotykały ziemi. Kiedy ujrzałam ten znak gniewu Bożego, który miał dotknąć ziemię, a szczególnie pewne miejsce, którego wymienić nie mogę dla słusznych przyczyn, zaczęłam prosić anioła, aby się wstrzymał chwil kilka, a świat będzie czynił pokutę. Jednak niczym prośba moja była wobec gniewu Bożego. W tej chwili ujrzałam Trójcę Przenajświętszą. Wielkość majestatu Jego przenikła mnie do głębi i nie śmiałam powtórzyć błagania mojego. W tej samej chwili uczułam w duszy swojej moc łaski Jezusa, która mieszka w duszy mojej; kiedy mi przyszła świadomość tej łaski, w tej samej chwili zostałam porwana przed stolicę Bożą. O, jak wielki jest Pan i Bóg nasz i niepojęta jest świętość Jego. Nie będę się kusić opisywać tej wielkości, bo niedługo ujrzymy Go wszyscy, jakim jest. Zaczęłam błagać Boga za światem słowami wewnętrznie słyszanymi. Kiedy się tak modliłam, ujrzałam bezsilność anioła i nie mógł wypełnić sprawiedliwej kary, która się słusznie należała za grzechy. Z taką mocą wewnętrzną jeszcze się nigdy nie modliłam jako wtenczas. Słowa, którymi błagałam Boga, są następujące: Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, za grzechy nasze i świata całego. Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas” (Dz. 474-475).
Następnego dnia znowu s. Faustyna usłyszała słowa tej samej modlitwy. Opisała to w następujący sposób: „Na drugi dzień rano, kiedy weszłam do naszej kaplicy, usłyszałam te słowa wewnętrznie: Ile razy wejdziesz do kaplicy, odmów zaraz te modlitwę, której cię nauczyłem wczoraj. Kiedy odmówiłam tę modlitwę, usłyszałam w duszy te słowa: Modlitwa ta jest na uśmierzenie gniewu mojego, odmawiać ją będziesz przez dziewięć dni na zwykłej cząstce różańca w sposób następujący: najpierw odmówisz jedno „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo” i „Wierzę w Boga”, następnie na paciorkach „Ojcze nasz” mówić będziesz następujące słowa: „Ojcze Przedwieczny, ofiaruje Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za grzechy nasze i świata całego”; na paciorkach „Zdrowaś Maryjo”, będziesz odmawiać następujące słowa: „Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego”. Na zakończenie odmówisz trzykrotnie te słowa: „Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym światem”. (Dz. 476).
Jak widać z powyższego opisu, Jesus nie tylko podyktował słowa modlitwy, ale także sposób jej odmawiania.
W wielu miejscach Dzienniczka spotykamy fragmenty odnoszące się do tej modlitwy. Chrystus, przychodząc do Faustyny często zachęcał ją do odmawiania koronki, mówił o znaczeniu tej krótkiej modlitwy. Oto kilka przykładów. „W pewnej chwili, kiedy przechodziłam korytarzem do kuchni, usłyszałam w duszy te słowa: Odmawiaj nieustannie tę koronkę, której cię nauczyłem. Ktokolwiek będzie ją odmawiał, dostąpi wielkiego miłosierdzia w godzinę śmierci. Kapłani będą podawać grzesznikom, jako ostatnią deskę ratunku; chociażby był grzesznik najzatwardzialszy, jeżeli raz tylko zmówi tę koronkę, dostąpi łaski z nieskończonego miłosierdzia mojego. Pragnę, aby poznał świat cały miłosierdzie moje; niepojętych łask pragnę udzielać duszom, które ufają mojemu miłosierdziu” (Dz. 687).
I na innym miejscu Dzienniczka s. Faustyna pisała: „Kiedy weszłam do swej samotni, usłyszałam te słowa: Każdą duszę bronię w godzinie śmierci, jako swej chwały, która odmawiać będzie tę koronkę, albo przy konającym inni odmówią, jednak odpustu tego samego dostępują. Kiedy przy konającym odmawiają tę koronkę, uśmierza się gniew Boży, a miłosierdzie niezgłębione ogarnia duszę i poruszą się wnętrzności Miłosierdzia mojego, dla bolesnej męki Syna mojego” (Dz. 811). Nieco dalej w zapiskach Faustyny spotykamy takie słowa: „Wtem usłyszałam głos podczas odmawiania tej koronki: O, jak wielkich łask udzielę duszom, które odmawiać będą tę koronkę, wnętrzności miłosierdzia mego poruszone są dla odmawiających tę koronkę. Zapisz te słowa, córko moja, mów światu o moim miłosierdziu, niech pozna cała ludzkość niezgłębione miłosierdzie moje. Jest to znak na czasy ostateczne, po nim nadejdzie dzień sprawiedliwy. Póki czas niech uciekają się do źródła miłosierdzia mojego, niech korzystają z krwi i wody, która dla nich wytrysła” (Dz. 848).
Pewnego dnia Faustyna otrzymała zadanie propagowania koronki, usłyszała następujące słowa od Chrystusa: „Córko moja, zachęcaj dusze do odmawiania tej koronki, którą ci podałem. Przez odmawianie tej koronki podoba mi się dać wszystko, o co mnie prosić będą. Zatwardziali grzesznicy, gdy ją odmawiać będą, napełnię dusze ich spokojem, a godzina śmierci ich będzie szczęśliwa. Napisz to dla dusz strapionych: Gdy dusza ujrzy i pozna ciężkość swych grzechów, gdy się odsłoni przed jej oczyma duszy cała przepaść nędzy w jakiej się pogrążyła, niech nie rozpacza ale z ufnością niech się rzuci w ramiona mojego miłosierdzia, jak dziecko w objęcia ukochanej matki. Dusze te mają pierwszeństwo do mojego litościwego serca, one mają pierwszeństwo do mojego miłosierdzia. Powiedz, że żadna dusza, która wzywała miłosierdzia mojego nie zawiodła się, ani nie doznała zawstydzenia. Mam szczególne upodobanie w duszy, która zaufała dobroci mojej. Napisz, gdy tę koronkę przy konających odmawiać będą, stanę pomiędzy Ojcem, a duszą konającą nie jako Sędzia sprawiedliwy, ale jako Zbawiciel miłosierny” (Dz. 1541).
Siostra Faustyna wiele razy doświadczyła, w konkretnych sytuacjach swojego życia, jaka moc ma modlitwa koronką. Było to podczas modlitwy za konających. Pewnego dnia zapisała takie wydarzenie: „…kiedy weszłam na salę (w szpitalu), ujrzałam osobę konającą i dowiedziałam się, że agonia zaczęła się w nocy […]. Nagle usłyszałam w duszy głos: odmów tę koronkę, której cię nauczyłem. Pobiegłam po różaniec i uklękłam przy konającej i zaczęłam z całą gorącością ducha odmawiać tę koronkę. Nagle konająca otworzyła oczy i spojrzała się na mnie i nie zdążyłam zmówić całej koronki, a ona już skonała z dziwnym spokojem. Gorąca prosiłam Pana, aby spełnił obietnicę, którą mi dał za odmówienie tej koronki. Dał mi Pan poznać, że dusza ta dostąpiła łaski, którą Pan mi przyobiecał. Dusza ta była pierwsza, która doznała obietnicy Pańskiej. Czułam, jak moc miłosierdzia ogarnia tę duszę” (Dz. 810).
Również w innych sytuacjach życiowych s. Faustyna doświadczyła jak Bóg wysłuchuje modlitwy koronką. Oto przykłady: „Dziś zbudziła mnie wielka burza; wicher szalał i deszcz, jakoby chmura była oberwana, co chwila uderzały pioruny. Zaczęłam się modlić, aby burza nie wyrządziła żadnej szkody; wtem usłyszałam te słowa: Odmów tę koronkę, której cię nauczyłem, a burza ustanie. Zaraz zaczęłam odmawiać tę koroneczkę i nawet jej nie skończyłam, a burza nagle ustała i usłyszałam słowa: Przez nią uprosisz wszystko, jeżeli to, o co prosisz, będzie zgodne z wolą moją” (Dz. 1731).
I druga, nieco inna sytuacja: „Dziś jest tak wielki upał, że trudno do wytrzymania, pragniemy deszczu, a jednak nie pada. Od kilku dni niebo się pochmurza; a deszcz nie może padać. Kiedy spojrzałam na te, rośliny spragnione deszczu, litość mnie ogarnęła i postanowiłam sobie odmawiać tę koroneczkę tak długo, aż Bóg spuści deszcz. Po podwieczorku niebo się okryło chmurami i spadł rzęsisty deszcz na ziemię; modlitwę tę odmawiałam bez przerwy trzy godziny. I dał mi Pan poznać, że przez tę modlitwę wszystko uprosić można” (Dz. 1128).
Cytowane powyżej słowa z Dzienniczka Faustyny wskazują, jak cenna jest modlitwa koronką, jak wielkie obietnice Bóg związał z tą krótką modlitwą. Niech będzie ona zatem obecna również w naszym życiu i niech przynosi błogosławione owoce.
Dzisiaj będziemy rozmawia o godzinie miłosierdzia.
Na temat Godziny Miłosierdzia Jezus mówił niewiele, ale fragmenty Dzienniczka dotyczące tej godziny są bardzo konkretne i nie zostawiają wątpliwości co do woli Jezusa związanej z Godziną Miłosierdzia. S. Faustyna zapisała następujące słowa Zbawiciela:
„O trzeciej godzinie błagaj mojego miłosierdzia szczególnie dla grzeszników, i choć przez krótki moment zagłębiaj się w mojej męce, szczególnie w moim opuszczeniu w chwili konania. Jest to godzina wielkiego miłosierdzia dla świata całego. Pozwolę ci wniknąć w mój śmiertelny smutek, w tej godzinie nie odmówię duszy niczego, która mnie prosi przez mękę moją….” (Dz. 1320).
W tych kilku słowach, które s. Faustyna usłyszała od Jezusa i zapisała w Dzienniczku widać jaki zamysł miał Chrystus, co do Godziny Miłosierdzia. Ma być to godzina piętnasta, czyli godzina Jego śmierci na krzyżu. W tym czasie Jezus polecił św. Faustynie, a przez nią nam wszystkim, byśmy rozważali Jego konanie na krzyżu i obiecał, że nie odmówi niczego, gdy go prosić będziemy przez Jego mękę.
Kolejny zapis z Dzienniczka, dotyczący Godziny Miłosierdzia potwierdza i uzupełnia pierwszy cytat. Brzmi on następująco: „Przypominam ci córko moja, że ile razy usłyszysz, jak zegar bije trzecią godzinę, zanurzaj się cała w miłosierdziu moim, uwielbiając i wysławiając je, wzywaj jego wszechmocy dla świata całego, a szczególnie dla biednych grzeszników, bo w tej chwili zostało na oścież otwarte dla wszelkiej duszy. W godzinie tej uprosisz wszystko dla siebie i dla innych, w tej godzinie stała się łaska dla świata całego, miłosierdzie zwyciężyło sprawiedliwość. Córko moja, staraj się w tej godzinie odprawiać drogę krzyżową, o ile ci na to obowiązki pozwolą, a jeżeli nie możesz odprawić drogi krzyżowej, to przynajmniej wstąp na chwilę do kaplicy i uczcij moje Serce, które jest pełne miłosierdzia w Najświętszym Sakramencie, a jeżeli nie możesz wstąpić do kaplicy, pogrąż się w modlitwie tam, gdzie jesteś, chociaż przez króciutką chwilę. Żądam czci dla miłosierdzia mojego, od wszelkiego stworzenia, ale od ciebie najpierw, bo dałem ci najgłębiej poznać tę tajemnicę” (Dz. 1572).
Obydwa przytoczone fragmenty pokazują w sposób pełny czym jest Godzina Miłosierdzia, jakie jest jej znaczenie i jakie łaski Jezus związał z modlitwą w tej właśnie godzinie.
W Dzienniczku, wśród wielu słów Zbawiciela, które wypowiedział do Faustyny, znajdujemy też modlitwy. Jedną z najbardziej znanych jest „O krwi i wodo, któraś wytrysnęła z Najświętszego Serca Jezusowego, jako zdrój miłosierdzia dla nas – ufamy tobie” (Dz. 187). Modlitwa ta jest poprzedzona obietnicą Jezusa, który powiedział, że jeśli się będzie tę modlitwę odmawiać za grzesznika, dostąpi on łaski nawrócenia.
Na uwagę zasługują modlitwy związane z naszą Ojczyzną.
Pewnego dnia Jezus polecił też s. Faustynie aby modliła się nowenną za swoją Ojczyznę. Nowenna ta miała się składać z Litanii do Wszystkich Świętych. Jezus podyktował też nowennę do Miłosierdzia Bożego.
Oddzielnym tematem jest też modlitwa za ojczyznę, kilka razy s. Faustyna zanotowała szczególne natchnienia i objawienia Boże związane z Polską. Pewnego dnia napisała: „Ojczyzno moja kochana, Polsko, o gdybyś wiedziała ile ofiar i modłów za ciebie do Boga zanoszę. Ale uważaj i oddawaj chwałę Bogu, Bóg cię wywyższa i wyszczególnia, ale umiej być wdzięczna” (Dz. 1038). I w innym miejscu napisała: „Często się modlę za Polskę, ale widzę wielkie zagniewanie Boże na nią, iż jest niewdzięczna. Całą duszę wytężam, aby ją bronić. Nieustannie przypominam Bogu Jego obietnice miłosierdzia. Kiedy widzę Jego zagniewanie, rzucam się z ufnością w przepaść miłosierdzia i w nim zanurzam całą Polskę, a wtenczas nie może użyć swej sprawiedliwości. Ojczyzno moja, ile ty mnie kosztujesz; nie ma dnia, w którym bym się nie modliła za ciebie” (Dz. 1188).
Również Maryja poleciła s. Faustynie by się modliła za Ojczyznę. Siostra tak to opisała: „W dzień Wniebowzięcia Matki Bożej nie byłam na Mszy św., pani doktór nie pozwoliła, ale modliłam się gorąco w celi. Po chwili ujrzałam Matkę Bożą w niewypowiedzianej piękności i rzekła do mnie: córko moja, żądam od ciebie modlitwy, modlitwy i jeszcze raz modlitwy za świat a szczególnie za Ojczyznę swoją. Przez dziewięć dni przyjmij Komunie św. wynagradzającą, łącz się ściśle z Ofiarą Mszy św. Przez te dziewięć dni staniesz przed Bogiem jako ofiara, wszędzie, zawsze, w każdym miejscu i czasie, czy w dzień, czy w nocy, ilekroć się przebudzisz, módl się duchem. Duchem zawsze trwać na modlitwie można” (Dz. 325).
W Dzienniczku znajduje się też szczególny zapis dotyczący naszego kraju. Faustyna zapisała go pod koniec swojego życia: „Gdy się modliłam za Polskę, usłyszałam te słowa: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje” (Dz. 1732).
Dzienniczek jest bardzo bogaty w wizje, doświadczenia duchowe i modlitwy. Przedstawione powyżej to tylko przykłady, ukazujące prawdy Boże, przekazane światu przez Jezusa, za pośrednictwem s. Faustyny
Kolejna nasze spotkanie poświęcone jest objawieniom Maryi, opisanym przez s. Faustynę w Dzienniczku. Święta dostąpiła nadzwyczajnej łaski z nieba, widziała Matkę Jezusa, która objawiała się jej, pouczała, pocieszała i przynosiła Boże orędzie. Najczęściej gdy mówimy o objawieniach, których doświadczała s. Faustynie mamy na myśli wizje Jezusa, których rzeczywiście wiele w życiu otrzymała. Te z pewnością są najważniejsze. Poza tymi objawieniami jednak s. Faustyna doświadczała jeszcze wielu innych łask, m. in. właśnie objawień Maryi.
Oto kilka takich zdarzeń, które święta zapisała w swoim Dzienniczku: „W nocy odwiedziła mnie Matka Boża z Dzieciątkiem Jezus na ręku. Radość napełniła duszę moją i rzekłam: Maryjo, Matko moja, czy Ty wiesz jak strasznie cierpię? I odpowiedziała mi Matka Boża: wiem ile cierpisz, ale nie lękaj się, Ja współczuję z tobą i zawsze współczuć będę. Uśmiechnęła się serdecznie i znikła. Natychmiast powstała w duszy mojej siła i wielka odwaga” (Dz. 25).
Innym razem, 5 sierpnia 1935r. w święto Matki Bożej Miłosierdzia, Faustyna napisała: „Przygotowałam się do tego święta z większą gorliwością, niżeli w inne lata […]. Wtem ujrzałam Najświętszą Pannę niewymownie piękną, która się zbliżała się do mnie od ołtarza do mojego klęcznika i przytuliła mnie do siebie i rzekła mi te słowa: Jestem wam Matką z niezgłębionego Miłosierdzia Boga. Ta dusza mi jest najmilszą, która wiernie wypełnia wolę Bożą. Dała mi zrozumieć, że wiernie wypełniłam wszystkie życzenia Boga i w ten sposób znalazłam łaskę w oczach Jego. Bądź odważna, nie lękaj się złudnych przeszkód, ale wpatruj się w mękę Syna mojego, a tym sposobem zwyciężysz” (Dz. 449).
Natomiast pod datą 29.XI.1936r. spotykamy taki zapis: „Matka Boża pouczyła mnie, jak się przygotować mam do święta Bożego Narodzenia. Widziałam Ją dziś bez Dzieciątka Jezus, powiedziała mi: córko moja, staraj się o cichość i pokorę, aby Jezus, który ustawicznie mieszka w sercu twoim, mógł wypocząć. Adoruj Go w sercu swoim, nie wychodź z wnętrza swego. Uproszę ci, córko moja, łaskę tego rodzaju życia wewnętrzne, abyś nie opuszczając wnętrza swego, na zewnątrz spełniła wszelkie obowiązki swoje jeszcze z większą dokładnością. Ustawicznie przebywaj z Nim we własnym sercu, On ci będzie mocą, ze stworzeniami utrzymuj o tyle, o ile konieczność i obowiązek twój tego wymaga. Jesteś mieszkaniem miłym Bogu żywemu, w którym On ustawicznie z miłością i upodobaniem przebywa, a żywa obecność Boża, którą odczuwasz w sposób żywszy i wyraźny, utwierdzi cię, córko, moja w tym, co ci powiedziałam. Staraj się do dnia Bożego Narodzenia tak postępować, a później On ci sam da poznać, w jaki sposób przestawać i jednoczyć się z Nim będziesz” (Dz. 785).
Powyższe te teksty pokazują, że Maryja przychodziła by okazać miłość i współczucie swojej umiłowanej córce, oblubienicy swojego Syna. Często nazywała ją swoją Córką. Gdy s. Faustyna cierpiała, właśnie wtedy Maryja przyszła by ja pocieszyć. W objawieniach dostrzec można również, że Maryja pouczała Siostrę, pokazywała jej jak ma wypełnić swoje powołanie, czego oczekuje od niej Jezus.
Faustyna pisała również o wizjach Maryi związanych z naszą Ojczyzną. Jedna z takich wizji brzmi następująco: „Wieczorem ujrzałam Matkę Bożą z obnażoną piersią i zatkniętym mieczem, rzewnymi łzami płaczącą, i zasłaniała nas przed straszną kara Bożą. Bóg chce nas dotknąć straszną kara, ale nie może, bo nas zasłania Matka Boża. Lęk straszny przeszedł przez moją duszę. Modlę się nieustannie za Polskę, drogą Polskę, która jest tak mało wdzięczna Matce Bożej. Gdyby nie Matka Boża na mało by się przydały nasze zabiegi” (Dz. 686).
Faustyna przeżywała w bliskości Maryi wszystkie święta z Nią związane, często pisała w swoim Dzienniczku, że w jakąś Maryjną uroczystość, więcej modli się do Matki Bożej, trwa myślą przy Niej. Pisała: „Nadchodzi Adwent, pragnę przygotować swoje serce na przyjście Pana Jezusa przez cichość i skupienie ducha, łącząc się z Matką Najświętszą i naśladując wiernie Jej cnotę cichości, przez którą znalazła upodobanie w oczach Boga Samego. Ufam, że przy Jej boku wytrwam w tym postanowieniu” (Dz. 1398), albo na innym miejscu: „Z wielką gorliwością przygotowywałam się do obchodzenia święta Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej. Więcej czuwałam nad skupieniem ducha i rozważałam ten Jej wyłączny przywilej, toteż serce moje tonęło całe w Niej, dziękując Bogu za udzielenie Maryi tego wielkiego przywileju” (Dz. 1412).
Maryja była ciągłym wsparciem dla s. Faustyny, i chociaż znacznie więcej jest zapisów w Dzienniczku zapisów dotyczących Objawień Jezusa, rozmów Faustyny ze Zbawicielem, to jednak łączność Świętej z Matką Bożą jest wyraźnie zaakcentowana. Siostra okazywała też wielka wdzięczność Maryi za wiele łask, których w życiu doświadczyła. Zażyłość z Maryją ośmielała ją także do próśb, za siebie, o świętość i pomoc w trudnościach życia zakonnego, a także za innych, o potrzebne im łaski.
Faustyna była mocno związana z Maryja także przez fakt przynależności do Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia, w którym Boża Rodzicielka była szczególnie czczona. Swoje życie zawierzyła Maryi. Tekst tego zawierzenia znajdujemy w Dzienniczku, niech będzie on również pomocny w naszym zawierzeniu Matce Chrystusa i stanie się nasza modlitwą: „Maryjo, Matko moja i Pani moja, oddaję Ci duszę i ciało moje, życie i śmierć moją i to co po niej nastąpi. Wszystko składam w Twoje ręce o Matko moja, okryj swym płaszczem dziewiczym moją dusze i udziel mi łaski czystości serca, duszy i ciała i broń mnie swą potęgą przed nieprzyjaciółmi wszelkimi, a szczególnie przed tymi, którzy złośliwość swoją pokrywają maską cnoty. O śliczna Lilio, Tyś dla mnie zwierciadłem, o Matko moja” (Dz. 79).
Dzisiejsze spotkanie poświęcone jest tematyce spotkań z aniołami, jakich doświadczyła s. Faustyna, i których opisy znajdujemy w jej Dzienniczku. Bóg wysyłał Siostrze aniołów w różnych momentach życia, by pomagali jej, wspierali swoją obecnością w trudnych doświadczeniach. Siostra czasem widziała działanie aniołów, czasem z nimi rozmawiała.
W Dzienniczku znajdujemy wiele zapisów dotyczących Anioła Stróża. Faustyna wiele razy widziała go przy sobie. Na przykład w podróży. Napisała o tym wydarzeniu w następujący sposób: „Na drugi dzień rano ujrzałam Anioła Stróża, który mi towarzyszył w podróży aż do Warszawy. Kiedy weszłyśmy do furty – znikł […]. Kiedy wsiadłyśmy do pociągu w Warszawie do Krakowa, znowuż ujrzałam swego Anioła Stróża obok siebie, który się modlił kontemplując Boga, a myśl moja szła za nim, a kiedy weszłyśmy do furty klasztornej – znikł” (Dz. 490).
Anioł Stróż prowadził ją też w szczególnej wizji nieba. Napisała: „Kiedy się raz bardzo modliłam do świętych jezuitów, nagle ujrzałam Anioła Stróża, który mnie prowadził przed tron Boży; przechodziłam przez wielkie zastępy świętych, poznałam wiele znajomych, których znałam z ich obrazów. Wiele widziałam jezuitów, którzy się pytali mnie: Z jakiego zgromadzenia ta dusza? Kiedy im odpowiedziałam, spytali się: Kto jest twoim kierownikiem? Odpowiedziałam, że ojciec Andrasz. Kiedy chcieli więcej mówić, mój Anioł Stróż dał znak milczenia i przeszłam przed sam tron Boży. Widziałam jasność wielką i nieprzystępną, widziałam miejsce swego przeznaczenia w bliskości Boga, ale jakim ono jest – nie wiem, bo je zakrywał obłok – ale mój Anioł Stróż powiedział mi: Tu jest tron twój za wierność w spełnianiu woli Bożej” (Dz. 683).
Św. Faustyna miała bardzo wiele nadzwyczajnych doświadczeń duchowych związanych także z aniołami ciemności. Niektóre z nich opisywała w swoim Dzienniczku. Oto przykłady takich spotkań ze złym duchem, w których na pomoc Siostrze przyszedł właśnie jej anioł Stróż: „Koło południa weszłam na chwilę do kaplicy i znowuż moc łaski uderzyła o serce moje. Kiedy trwałam w skupieniu, szatan wziął jedną doniczkę kwiatów i ze złością rzucił na ziemię z całej siły. Widziałam całą jego zaciętość i zazdrość. […] pod wieczór czułam się bardzo wyczerpana i nie mogłam odprawić godziny świętej, i poprosiłam matkę przełożoną o [pozwolenie na] wcześniejsze położenie się na spoczynek. Jak tylko się położyłam, zaraz zasnęłam. Jednak koło godziny jedenastej szatan szarpnął moim łóżkiem; zbudziłam się natychmiast i spokojnie zaczęłam się modlić do swego Anioła Stróża. Wtem ujrzałam dusze czyśćcowe pokutujące: postać ich była jako cień, a pomiędzy nimi widziałam wiele szatanów; jeden starał się mnie dokuczyć, rzucał się w postaci kota na moje łóżko i na stopy, a był tak ciężki, jakoby parę pudów” (Dz. 412).
Aniołowie towarzyszyli także s. Faustynie w doświadczeniach duchowych, które były nie tylko dla niej, ale miała je przekazać innym ludziom dla ich duchowego dobra. Tak było np. w przypadku wizji czyśćca i piekła, których Święta doświadczyła i opisała, a w których ważne miejsce zajmowały osoby jej towarzyszące, czyli właśnie aniołowie. Pierwsza wizja, opisana na początku Dzienniczka dotyczy czyśćca. Siostra przedstawiła ją w następujący sposób: „Ujrzałam Anioła Stróża, który mi kazał pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. Płomienie, które paliły je, nie dotykały się mnie. Mój Anioł Stróż nie odstępował mnie ani na chwilę. I zapytałam się tych dusz, jakie ich jest największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednozgodnie, że największe dla nich cierpienie to jest tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona im przynosi ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. – [Usłyszałam głos wewnętrzny], który powiedział: Miłosierdzie Moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe. Od tej chwili ściślej obcuję z duszami cierpiącymi” (Dz. 20).
Druga podobna wizja dotyczy piekła, tu również towarzyszył Siostrze anioła, który okazał się być dla niej nieocenionym wsparciem. „Dziś byłam w przepaściach piekła, wprowadzona przez anioła. Jest to miejsce wielkiej kaźni, jakiż jest obszar jego strasznie wielki” (Dz. 741).
Faustyna pisała też czasem swoje spostrzeżenia i natchnienia dotyczące życia i misji aniołów, opisywała prawdę o upadku aniołów, o karze wiecznej za ten bunt wobec Boga. Pokazywała również, że człowiek został inaczej ukarany niż aniołowie, ponieważ nie ma takiego poznania Boga jaki mają aniołowie. Napisała: „Kiedy rozważałam grzech aniołów i natychmiastową ich karę, zapytałam Jezusa: Dlaczego aniołowie natychmiast po grzechu zostali ukarani? – Usłyszałam głos: Dla głębokiego poznania Boga; nikt z ludzi na ziemi nie ma takiego poznania Boga, chociażby był wielki święty, jakie ma anioł. Lecz dla mnie nędznej okazałeś się, Boże, miłosiernym, i to tylekroć razy; nosisz mnie w łonie miłosierdzia swego i zawsze mi przebaczasz, kiedy Cię błagać będę sercem skruszonym o przebaczenie” (Dz. 1332).
Na innym miejscu natomiast spotykamy bardzo ciekawą myśl s. Faustyny. Napisała ona iż: „Aniołowie, gdyby zazdrościć mogli, to by nam dwóch rzeczy zazdrościli: pierwszej – to jest przyjmowania Komunii świętej, a drugiej – to jest cierpienia” (Dz. 1804).
Na koniec naszych rozważań przyjrzyjmy się niezwykłemu wydarzeniu, które spotkało s. Faustynę gdy była chora i nie było możliwości by przyjmowała Komunię Świętą. Jezus sam się zatroszczył by przychodzić do niej. „Rano odprawiłam medytację i przygotowałam się do Komunii świętej, choć nie miałam mieć Pana Jezusa. Kiedy pragnienie moje i miłość doszła do najwyższego stopnia – wtem ujrzałam przy łóżku Serafina, który mi podał Komunię świętą, wymawiając te słowa: Oto Pan aniołów. Kiedy przyjęłam Pana, duch mój zatonął w miłości Bożej i w zdumieniu. Powtórzyło się to przez 13 dni, jednak nie miałam tej pewności, czy jutro mi przyniesie, ale zdając się na Boga, ufa[ła]m Bożej dobroci; ale nie śmiałam nawet pomyśleć, czy jutro będę mieć Komunię świętą w ten sposób” (Dz. 1676); „Kiedy raz miałam pewną wątpliwość, która mi się obudziła na niedługo przed Komunią świętą, wtem stanął znów Serafin z Panem Jezusem. Ja jednak zapytałam się Pana Jezusa, a nie mając odpowiedzi, rzekłam do Serafina: Czy byś mnie nie wyspowiadał? – A on mi odpowiedział: Żaden duch na niebie nie ma tej władzy. W tej samej chwili Hostia święta spoczęła na mych wargach” (Dz. 1677).
Takich spotkań z aniołami było wiele więcej, podane przykłady pokazują, że aniołowie rzeczywiście są bardzo blisko człowieka. Są dla nas darem od Stwórcy, dlatego warto ich prosić o pomoc i wstawiennictwo u Boga.
Kim był ks. Michał Sopocko, spowiednik s. Faustyny? Jemu Siostra przekazywała wszystkie polecenia Jezusa.
Posłuchajmy teraz krótkiego życiorysu ks. Michała, który pokazuje jakiego kapłana wybrał Jezus na realizatora misji powierzonej s. Faustynie. Już zanim spotkał Siostrę był człowiekiem oddanym Bogu i niezwykle mocno zaangażowanym w życie Kościoła.
Ks. Michał Sopoćko urodził się 1 listopada 1888 r. w Juszewszczyźnie, w powiecie oszmiańskim, na pograniczu województw wileńskiego i mińskiego. Obecnie są to tereny Białorusi. W tamtym czasie ziemie te pozostawały pod zaborem rosyjskim. Michał pochodził z rodziny szlacheckiej. Michał miał troje rodzeństwa. Dobrze się uczył. Ukończył miejską szkołę w Oszmianie. Po ukończeniu szkoły sam zaczął uczyć w polskiej szkółce parafialnej w Zabrzeziu, za co został przez władze carskie sądownie ukarany.
Michał wychowując się w pobożnej rodzinie i słuchając głosu Boga odkrył w sobie powołanie do kapłaństwa. Po wielu staraniach i pokonaniu przeszkód ze strony władzy carskiej w sierpniu 1910 r. wstąpił do Seminarium Duchownego w Wilnie. Po czterech latach, 15 czerwca 1914 r. przyjął święcenia. W latach 1914-1918 pracował jako wikariusz w Taboryszkach. Głosił nauki, katechizował dzieci, młodzież i dorosłych, sprawował posługę sakramentalna, angażował do współpracy ludzi świeckich. Ks. Michał przeciwstawiał się też powszechnemu nałogowi, jakim był alkoholizm, wzbudzał też wartości patriotyczne w narodzie polskim będącym pod zaborami. Założył 36 szkółek elementarnych, w których uczyło się ok. półtora tysiąca dzieci, sam starł się o nauczycieli i środki finansowe. Ta działalność spowodowała, że ks. Michał, dla uniknięcia represji, musiał opuścić Taboryszki. W październiku 1918r. wyjechał do Warszawy, gdzie został mianowany kapelanem Wojska Polskiego. Tam ks. Sopoćko zgłosił się także na studia na Wydziale Teologii Uniwersytetu Warszawskiego i w 1923r. obronił magisterium. W grudniu 1924r. przeniósł się do Wilna. Pełnił tam obowiązki kapelana wojskowego, ukończył też studia doktorskie na Uniwersytecie Warszawskim i 1 marca 1926r. uzyskał tytuł doktora teologii. Od roku 1927 do 1932 pełnił funkcję ojca duchownego w Seminarium Duchownym w Wilnie a od 1928r. pracował na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. 13 grudnia 1934r. habilitował się na Uniwersytecie Warszawskim. Zarówno w pracy naukowej jak i w wojsku był bardzo gorliwy i oddany swojej misji.
Ks. Sopoćko był również spowiednikiem wielu zgromadzeń zakonnych, m. in. Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. Znaczącym wydarzeniem w jego życiu było spotkanie w 1933r. s. Faustyny Kowalskiej z wyżej wymienionego Zgromadzenia. Siostra przekazywała mu, jako swojemu spowiednikowi, polecenia Jezusa, jakie otrzymywała w swoich objawieniach. Od tego czasu ks. Michał zaczął stopniowo zajmować się tematyką Bożego Miłosierdzia. Zabiegał o realizację poleceń Jezusa przekazywanych s. Faustynie. Życzenia te dotyczyły obrazu Jezusa miłosiernego, święta Miłosierdzia Bożego, modlitwy Koronką oraz założenia nowego gromadzenia zakonnego.
W wyniku działań wojennych i niebezpieczeństwa ze strony okupacji niemieckie ks. Michał musiał ukrywać się w Czarnym Borze Było to od marca 1942 do sierpnia 1944r. W tym czasie pod zmienionym nazwiskiem pracował jako cieśla, mieszkając w małym domku na skraju lasu. Po powrocie do Wilna ks. Michał zajął się pracą duszpasterską. Sytuacja była bardzo trudna, władze sowieckie przeciwstawiały się wszelkiej działalności duszpasterskiej, mimo to ks. Sopoćko pracował na ile mógł. W 1947r. został wezwany przez swojego biskupa, Romualda Jałbrzykowskiego do pracy w Białymstoku. Pełnił tam obowiązki wykładowcy w seminarium duchownym i pracował na rzecz rozwoju idei miłosierdzia Bożego. Pracy w seminarium oraz rozlicznym formom posługi duszpasterskiej ks. Sopoćko poświęcała wiele sił, ponadto pracował naukowo, interesował się sprawami założonego przez siebie zgromadzenia zakonnego, działał na rzecz trzeźwości. Całe jego życie było wypełnione modlitwą i pracą dla Jezusa i Jego Kościoła. W ostatnich latach swojego życia dotknęły go różne choroby i cierpienia związane z wiekiem i pełnioną misją. Zmarł w Białymstoku, 15 lutego 1975r. Został beatyfikowany 28 września 2008r.
Ks. Sopoćko, choć zawsze pozostawał w cieniu s. Faustyny – apostołki Bożego miłosierdzia, tak naprawdę odegrał ogromną rolę w rozwoju kultu miłosierdzia Bożego. Dzięki silnej wierze i dużej wiedzy teologicznej dał naukowe podstawy pod ten kult i wystarał się o podstawowe wypełnienie poleceń Jezusa.
(informacje zaczerpnięte m.in. z książek ks. Henryka Ciereszko)
W poprzednich spotkaniach mówiliśmy o św. s. Faustynie, oraz misji, jaką powierzył jej Jezus. Poznaliśmy też bł. ks. Sopoćkę, jej spowiednika, którego Chrystus wybrała jako pomocnika w realizacji dzieła miłosierdzia. Bóg splótł losy tych dwojga świętych ludzi i posłużył się nimi, by pokazać światu swoje miłosierdzie.
Jak doszło zatem do ich spotkania i jakie owoce przyniosła ta współpraca w dziele Bożym.
W maju 1933r. s. Faustyna przyjechała do domu zakonnego w Wilnie. Doświadczała już wtedy łaski objawień Jezusa i otrzymywała od Niego różne polecenia związane z kultem Bożego miłosierdzia. Siostra potrzebowała mądrego kierownika duchowego, by dobrze rozeznawać dane jej łaski. Już wcześniej modliła się o to, by Jezus dał jej dobrego kierownika, pisała o tym w swoim Dzienniczku w następujący sposób: „Modliłam się gorąco, aby mi Bóg dał tę wielką łaskę – to jest kierownika duszy. Jednak tę łaskę otrzymałam dopiero po ślubach wieczystych, kiedy przyjechałam do Wilna. To jest ksiądz Sopoćko. Dał mi Bóg go poznać wpierw wewnętrznie, nim przyjechałam do Wilna” (Dz. 34).
Siostra wiedziała zatem jak ma wyglądać jej przyszły kierownik duchowy, ponieważ Jezus dał jej go poznać w duchowych widzeniach. Gdy przyjechała do domu wileńskiego, spowiednikiem sióstr tego domu był ks. Michał Sopoćko. Swoje pierwsze zetknięcie z tym kapłanem Siostra przedstawiła w następujący sposób: „Nadszedł dzień spowiedzi i ku mojej radości ujrzałam tego kapłana, którego znałam wpierw, nim przyjechałam do Wilna. Znałam go w widzeniu. Wtem usłyszałam w duszy te słowa «Oto wierny sługa mój, on ci pomoże spełnić wolę moją tu na ziemi»” (Dz. 263).
Również ks. Sopoćko pamiętał swoje pierwsze spotkanie z Siostrą Faustyną. Jednemu ze znajomych opowiadał, że po raz pierwszy spotkał Faustynę w kościele, „gdy spowiadał weszły zakonnice i jedna z nich zaczęła okazywać radość i uśmiechać się. Upomniana przez ks. Sopoćkę, powiedziała o swoich widzeniach, o braku zrozumienia u dotychczasowych spowiedników, o skardze swojej na to Panu Jezusowi i o prośbie o dobrego spowiednika. W odpowiedzi miał jej Pa Jezus wskazać w widzeniu ks. Sopoćkę i stąd ta radość na jego widok”.
Inna relacja z tego wydarzenia znajduje się w Dzienniku ks. Sopoćki. On sam spisał ją w roku 1938 i wydaję się być to najstarsza relacja z tego wydarzenia. Ks. Michał pisał tak: „Poznałem s. Faustynę w r. 1933, która od razu powiedziała, że zna mnie od dawna i że mam być jej kierownikiem oraz ogłosić światu o miłosierdziu Bożym. Nie przywiązywałem do tego powiedzenia żadnego znaczenia i nie traktowałem tego poważnie” („Dziennik” ks. Sopoćki, z. 2, s. 50).
Pomimo takich, wydawać by się mogło, mało obiecujących początków, współpraca s. Faustyny ze swoim ojcem duchownym, z czasem zaczęła przybierać inny kierunek. Siostra była bardzo pokorna, pobożna, oddana bez reszty Jezusowi, a przy tym mówiła o tym co sie dzieje w jej duszy, jakie otrzymuje łaski, czego Jezus od niej żąda. Słuchając tych słów ks. Michał zaczął się zastanawiać nad prawdziwością tych przeżyć duchowych swojej penitentki, znaczeniem przekazywanego orędzia. Rozpoczął zatem zgłębiać pod względem teologicznym temat miłosierdzia Bożego, szukał podstaw w Biblii i nauczaniu Kościoła. Dla dokładnego zbadania sprawy polecił badania psychiatryczne swojej penitentki, by wykluczyć wszelkiego rodzaju choroby psychiczne. O początkach rozeznawania objawień s. Faustyny ks. Michał tak napisał w swoim Dzienniku: „Z początku nie wiedziałem o co chodzi, słuchałem, niedowierzałem, zastanawiałem się, badałem, radziłem się innych, dopiero po kilku latach zrozumiałem doniosłość tego dzieła, wielkość tej idei i przekonałem się sam o skuteczności tego starego wprawdzie ale zaniedbanego i domagającego się w naszych czasach odnowienia wielkiego, życiodajnego kultu” (Dziennik ks. Michała Sopoćko).
Po dłuższym rozeznawaniu, modlitwie, zgłębianiu teologicznym ks. Michał powoli dochodził do przekonania, że wszystko co mówi s. Faustyna jest prawdziwe. Misja, jaka go czekała była rzeczywiście wielka, wymagająca trudu i samozaparcia. Gdy jednak ks. Sopoćko przekonał się o prawdziwości objawień podjął nowe dzieło z całą świadomością obowiązku z nim związanego. Choć nie doświadczał objawień i nigdy nie mógł być do końca pewien czy są autentyczne, zaufał że tak jest, na podstawie prawdziwości treści teologicznych w nich przekazywanych, potrzeby miłosierdzia Bożego w świecie, w którym żył, oraz postawy s. Faustyny, świętej zakonnicy, zakochanej w Jezusie. Po latach wspomina ten czas, w swoich zapiskach: „Są prawdy które się zna i często o nich się słyszy, ale się ich nie rozumie. Tak było ze mną co do prawdy miłosierdzia Bożego, tyle razu wspominałem o tej prawdzie w kazaniach, myślałem o niej na rekolekcjach, powtarzałem w modlitwach kościelnych – szczególnie w psalmach – ale nie rozumiałem tej prawdy, ani też nie wnikałem w jej treść – że jest największym przymiotem dziania Boga na zewnątrz dopiero trzeba było prostej zakonnicy, s. Faustyny, która intuicja wiedziona, powiedziała mi o niej krótki i często powtarzała, pobudzając mnie do badania, studiowania i częstego o tej sprawie myślenia” (Dziennik ks. Michała Sopoćko).
Ks. Sopoćko musiał mieć dostateczną pewność co do prawdziwości objawień, by podjąć działania zmierzające do zatwierdzenia nowych form kultu miłosierdzia Bożego w Kościele. Pracował na wielu płaszczyznach: naukowej – pisał o Bożym miłosierdziu na podstawie Biblii i nauki Kościoła; starał się o zatwierdzenie nowych form kultu w Kościele, szukał wsparcia u swojego biskupa, dowodził potrzeby głoszenia światu prawdy o miłosierdziu Bożym; duszpasterskiej – głosił rekolekcje i konferencje o Bożym miłosierdziu.
Siostra Faustyna wspierała swojego spowiednika modlitwą i ofiarą. Dostrzegała jego wysiłki i cierpienia związane z misją, jaką powierzył mu Jezus. Siostra miała też wizje związane z księdzem Sopoćko, pokazujące jego zaangażowanie w dzieło głoszenia miłosierdzia Bożego. Pisała w Dzienniczku: „Widzę księdza Sopoćko, jak umysł jego jest zajęty i pracuje w sprawie Bożej, wobec dostojnych Kościoła, aby przedłożyć życzenia Boże. Za jego staraniem nowe światło zajaśnieje w Kościele Bożym dla pociechy dusz. Choć na razie dusza jego jest przepełniona goryczą, jakoby nagrodą za wysiłki dla Boga, ale nie tak będzie. Widzę radość jego, której nic uszczerbku nie sprawi, udzieli mu Bóg i części tej radości już tu na ziemi. Takiej wierności dla Boga, jaką się ta dusza odznacza, nie spotkałam” (Dz. 1390). I na innym miejscu: „Dziś poznałam jak kapłan ten doznaje wielkich przeciwności w całej tej sprawie. Sprzeciwiają mu się nawet dusze pobożne i gorliwe o chwałę Bożą, a że się nie zniechęca, jest to tylko wyłączna łaska Boża” (Dz. 1272). Jeszcze w wielu innych miejscach s. Faustyna opisywała widzenia związane z ks. Sopoćko, Jezus nakazywał jej by była posłuszna decyzjom spowiednika i zapewniał o swoim szczególnym upodobaniu w duszy tego kapłana.
(informacje zaczerpnięte m.in. z książek ks. Henryka Ciereszko)
Dzisiejsze spotkanie poświęcone jest powstawaniu Dzienniczka s. Faustyny. Dzieło to znane dziś w Kościele i tłumaczone na wiele języków świata powstawało w sposób bardzo zwyczajny. S. Faustyna doświadczyła niezwykłych przeżyć duchowych takich jak objawienia Jezusa, Matki Bożej, innych wizji i stanów duchowych, potrzebowała zatem dłuższych rozmów podczas spowiedzi. Ponadto Jezus przekazywał jej rozmaite polecenia, również dla księdza Sopoćki, o których siostra musiała opowiedzieć. Ponieważ ks. Sopoćko miała wiele zajęć związanych ze swoją pracą duszpasterską, naukową, nie miała czasu, by długo spowiadać s. Faustynę. Przedłużające się spowiedzi były też powodem zainteresowania innych sióstr czekających na swoją kolej do spowiedzi. Biorąc to wszystko pod uwagę ks. Michał nakazał, by s. Faustyna spisywała swoje przeżycia duchowe, a on je będzie co jakiś czas czytał. Tak zaczął powstawać Dzienniczek. Nie był on zatem przeznaczony do publicznej wiadomości ale tylko dla spowiednika.
O początkach Dzienniczka ks. Michał pisał tak: „Zwierzenia się jej na spowiedzi, z przeżyć wewnętrznych, zajmowały wiele czasu, co zaczęło zwracać uwagę innych penitentek. Dlatego poleciłem by raczej zapisywała i dawała mi do przeczytania” i na innym miejscu pisał: „nie miałem czasu wysłuchiwać jej długich zwierzeń w konfesjonale, poleciłem jej spisać je w zeszycie i podawać mi je od czasu do czasu do przejrzenia, stąd powstał Dzienniczek” (z zapisków ks. Michała Sopoćko)
Święta nie była zachwycona faktem, że musi spisywać swoje przeżycia duchowe, było to dla niej bardzo trudne, ale była posłuszna poleceniom spowiednika i spisywała słowa Jezusa, swoje doświadczenia i spostrzeżenia. W Dzienniczku znajdujmy zapis wydarzeń związanych z jego powstawaniem: „Mam spisać zetknięcie się duszy mojej z Tobą, o Boże, w chwilach szczególnych nawiedzeń Twoich. Mam pisać o Tobie, o niepojęty w miłosierdziu ku biednej duszy mojej. Wola Twoja święta jest życiem duszy mojej. Mam ten nakaz przez tego, który mi Ciebie, Boże, tu na ziemi zastępuje, który mi tłumaczy wolę Twoją świętą: Jezu, widzisz, jak mi jest trudno pisać, jak nie umiem tego jasno napisać, co w duszy przeżywam. O Boże, czyż może napisać pióro to, o czym nieraz słów nie ma. Ale każesz pisać o Boże, to wystarcza” (Dz. 6).
Faustyna miała też dużo różnych przeszkód w pisaniu. Dzieło Boże, jakim jest Dzienniczek powstawało w cierpieniach i niewygodach codzienności jej zakonnego życia. W grudniu 1936r. Siostra tak napisała: „Mój Jezu, Ty wiesz, że dosyć nie umiem pisać, to jeszcze i pióra dobrego nie mam, nieraz to naprawdę tak mi się źle pisze, że po jednej literze musze składać zdania; i jeszcze nie wszystko; i jeszcze mam trudność taką, że notuję te niektóre rzeczy, w sekrecie wobec Sióstr, więc muszę nieraz co chwila zamykać zeszyt i cierpliwie wysłuchać opowiadania danej osoby, i czas, który miałam przeznaczony na pisanie, przeszedł, a nagłe zamykanie zeszytu – maże mi się. Piszę z pozwolenia przełożonych a z nakazu spowiednika. Dziwna rzecz, że przecież nieraz pisze mi się możliwie, ale nieraz – to naprawdę sama ledwie przeczytam” (Dz. 839).
Była jeszcze inna przeszkoda w powstawaniu Dzienniczka. Kiedy wiosną 1934r. Ks. Sopoćko wyjechał do Ziemi Świętej, Siostra spaliła swoje zapiski. Powodem była wizja anioła, który kazał jej spalić to co napisał, gdy to uczyniła, anioł znikł z szyderczym uśmiechem, zrozumiała, że był to anioł ciemności. Gdy ks. Sopoćko wrócił z ziemi Świętej kazał Siostrze odtworzyć tekst. Pisała zatem jeszcze raz to co spaliła a jednocześnie pisała na bieżąco to co przeżywała. Obydwie relacje przeplatają się.
Ks. Sopoćko czytał zapiski Siostry, analizował je, modlił się i zastanawiał. Doszedł do wniosku, że to co pisała ta prosta zakonnica ma wartość teologiczna, a ona same nie mając wykształcenia teologicznego nie mogła tego wymyśleć, musiała zatem otrzymać to jako dar od Boga. Przeżycia opisane w Dzienniczku współgrały z życiem tej pobożnej, pokornej i kochającej Jezusa Siostry zakonnej, co było dodatkowym powodem by uwierzyć w prawdziwość jej objawień i we wszystko co zawiera Dzienniczek.
Wartość duchowa Dzienniczka trudno przecenić. Są tam opisane nie tylko wizje Jezusa, Jego pouczenia, słowa skierowane do s. Faustyny ale także do wszystkich wierzących, całego Kościoła, ale także przemyślenia Siostry, jej przeżycia doświadczenia i niezwykły sposób przeżywania relacji z Jezusem.
Powstanie Dzienniczka było wyraźnym znakiem woli Bożej. Jezus chciał, by Faustyna pisała Dzienniczek. W pewnym miejscu tych zapisków Siostra cytuje słowa Chrystusa: „Żądam, abyś wszystkie wolne chwile poświęcała na pisanie o mojej dobroci i miłosierdziu; jest to twój urząd i twoje zadanie w całym twym życiu, abyś dawała duszom poznać moje wielkie miłosierdzie, jakie mam dla nich, i zachęca ich do ufności w przepaść mojego miłosierdzia” (Dz. 1567).
Dzienniczek jest zatem swego rodzaju klejnotem duchowym w całym dziele miłosierdzia Bożego, bez którego trudniejszy byłby jego rozwój. Zawarte w nim treści dotyczące prawd o Bogu w Trójcy Jedynym, modlitwy podyktowane przez Jezusa, jego żądania dotyczące poszczególnych form kultu, są podstawą kultu miłosierdzia Bożego.
Znaczenie Dzienniczka podkreśla też fakt, iż tłumaczony jest on na bardzo wiele języków na świecie. Dzięki czemu Boże miłosierdzie rozlewa się na świat, co jest wyraźnym narzędziem działania Bożego.
Niech zatem Dzienniczek stanie się i dla nas ważną lekturą duchową, ubogacającą naszą relację z Jezusem.
1. Do przemyślenia:
„Youcat” – pkt. 2, 33.
„Dzienniczek” św. s. Faustyny: „Już teraz daje mi Bóg poznanie całego ogromu swej miłości, jaką mnie kochał jeszcze przed wiekami, a ja Go zaczęłam kochać w czasie dopiero. Jego miłość była wielka, czysta i bezinteresowna, a moja miłość ku Niemu jest z poznania Go. Im Go więcej poznaję, tym goręcej i mocniej kocham (…)” /Dz 231/
O Boże, jak hojnie rozlane jest miłosierdzie Twoje, a wszystko to uczyniłeś dla człowieka. O, jak bardzo musisz kochać tego człowieka” /Dz 1749/
2. Na medytację:
List od Boga:
Moje dziecko!
Może mnie nie znasz ale ja wiem o Tobie wszystko (Ps 139,1)
Wiem, kiedy siadasz i kiedy wstajesz (Ps 139,2)
Znam Twoje ścieżki (Ps 139,3)
Nawet Twoje włosy na Twojej głowie są policzone (Mt 10,29-31)
Zostałeś stworzony na mój obraz (Rdz 1,27)
We mnie żyjesz, poruszasz się i jesteś (Dz 17,28)
Jesteś z mojego rodu (Dz 17,28)
Znałem Cię zanim jeszcze się począłeś (Jr 1,4-5)
Wybrałem Cię, gdy zaplanowałem stworzenie świata (Ef 1,11-12)
Nie jesteś pomyłką, gdyż Twoje dni zostały zapisane w mojej księdze (Ps 139,15-16)
Wyznaczyłem dokładny czas Twojego urodzenia i miejsce, gdzie będziesz mieszkał (Dz 17,26)
Cudownie Cię stworzyłem (Ps 139,14)
Ukształtowałem Cię w łonie Twojej matki (Ps 139,13)
Byłem Twoją podporą od dnia narodzin, pomocą Twoją już od czasu, gdy zostałeś poczęty w łonie matki (Ps 71,6)
Niestety mój obraz był przedstawiany Ci niewłaściwie przez tych, którzy mnie nie znają (J 8,41-44)
Pragnę wylać na Ciebie swoja miłość (1 J 3,1)
Jesteś moim ukochanym dzieckiem, a Ja Twoim ojcem (1 J 3,1)
Oferuję Ci więcej niż mógł Ci dać Twój ziemski ojciec (Mt 7,11),
ponieważ jestem doskonałym Ojcem (Mt 5,48)
Każdy dar jaki otrzymujesz pochodzi ode Mnie (Jk1,17)
Dbam o Ciebie i znam wszystkie Twoje potrzeby (Mt 6,31-33)
Moje plany dotyczące Twojej przyszłości zawsze wypełnione są nadzieją (Jr 29,11)
Umiłowałem Cię miłością wieczną (Jr 31,3)
Wciąż myślę o Tobie, a myśli mych jest tak dużo jak ziarna piasku nad brzegiem morza (Ps 139,17-18)
Cieszę się Tobą (So 3,17)
Nigdy nie przestanę Ci dobrze czynić (Jr 32,40)
Jesteś moim drogocennym dzieckiem (Wj 19,5)
Chcę Ci pokazać rzeczy wielkie i dziwne (Jr 33,3)
Jeśli mnie będziesz szukać z całego serca, znajdziesz mnie – to pewne! (Pwt 4,29)
Rozkoszuj się mną i przychodź do Mnie, a dam Ci to, czego pragnie Twoje serce (Ps 37,4)
Mogę uczynić dla Ciebie więcej niż sobie wyobrażasz (Ef 3,20)
Jestem także Ojcem, który pociesza Cię we wszystkich Twoich kłopotach (2 Kor 1,3-4)
Kiedy Twoje serce jest złamane, Ja jestem przy tobie (Ps 34,18)
Tak, jak pasterz niesie owcę, tak ja nosze Cię blisko mojego serca (Iz 40,11)
Pewnego dnie otrę wszelką łzę z Twoich oczu (Ap 21,3-4)
I zabiorę ból, jakiego doznałeś tu na ziemi (Ap 21,3-4)
Jestem Twoim Ojcem i kocham Cię tak mocno, jak kocham mego Syna Jezusa (J 17,23)
Dałem Jezusa na świat, abyś zobaczył jak bardzo mi na Tobie zależy (J 17,26)
Jezus jest odbiciem tego, jaki Ja jestem (Hebr1,3)
Przyszedł pokazać jak bardzo jestem za Tobą, a nie przeciwko Tobie (Rz 8,13)
Śmierć mojego Syna Jezusa była największym dowodem mojej bezgranicznej miłości do Ciebie (J 4,10)
Oddałem wszystko, co kocham, po to, aby zyskać Twoją miłość (Rz 8,32-38)
Już nic nie oddzieli Cię od mojej miłości (Rz 8,38-39)
Wróć do mnie, a Ja wydam w niebie z tej okazji największe przyjęcie (Łk 15,7)
Zawsze byłem Twoim Ojcem i zawsze nim będę (Ef 3,14-15)
Pytam Cię czy chcesz być moim dzieckiem? (J 1,12-13)
Odpowiedz na moją miłość, czekam na Ciebie … (Łk 15,11-32)
Kocham Cię!
Twój Tato – Bóg wszechmogący
* Czy wierzę, że Bóg mnie… kocha? – Że kocha mnie od zawsze, bezinteresownie, całym sobą? Wierzę, że jestem cenny/a w Jego oczach?
3. Adoracja – modlitwa o doświadczenie Bożej miłości.
4. Koronka do Bożego miłosierdzia.
5. Cytaty – każdy uczestnik spotkania losuje na jego końcu jeden z wersetów biblijnych, który może zabrać do domu /załącznik/.
* załącznik – cytaty do wydrukowania:
J11,25-26 «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki.
J12,26 A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec.
J13,34-35 Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali»..
J14,1-3 Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem.
J14,21 Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie».
J14,23 Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać.
J14,27-28 Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka! Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę i przyjdę znów do was. Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest ode Mnie .
J15,4 Wytrwajcie we Mnie, a Ja [będę trwał] w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeśli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie
J15,5 Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić.
J15,7-9 Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami. Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej!
J15,9-10 Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości.
J15,10-11 Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.
J15,12-13 To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich
J15,13-15 Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego.
J15,16-17 Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.
J15,26-27 W owym dniu będziecie prosić w imię moje, i nie mówię, że Ja będę musiał prosić Ojca za wami. Albowiem Ojciec sam was miłuje, bo wyście Mnie umiłowali i uwierzyli, że wyszedłem od Boga.
J17,23-24 Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata.
J17,25-26 Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich».
J3,16-17 Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. 17 Albowiem Bóg nie posłał9 swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.
J6,35«Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie
J6,54-56 Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim.
J8,12 «Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia».
J10,27-30 Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy».
Ps37,4-6 Raduj się w Panu, a On spełni pragnienia twego serca. Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał i sprawi, że twoja sprawiedliwość zabłyśnie jak światło, a słuszność twoja – jak południe.
Ps37,23-24 Pan umacnia kroki człowieka i w jego drodze ma upodobanie.A choćby upadł, to nie będzie leżał,bo rękę jego Pan podtrzymuje.
Ps41,2-3Szczęśliwy ten kto myśli o biednym /i o nędzarzu/,w dniu nieszczęścia Pan go ocali.Pan go ustrzeże, zachowa przy życiu,uczyni szczęśliwym na ziemi..
Ps55,23 Zrzuć swą troskę na Pana,a On cię podtrzyma;nie dopuści nigdy,by miał się zachwiać sprawiedliwy.
Ps4,7-9 Wznieś ponad nami, o Panie, światłość Twojego oblicza! Wlałeś w moje serce więcej radości niż w czasie obfitego plonu pszenicy i młodego wina. Gdy się położę, zasypiam spokojnie, bo Ty sam jeden, Panie, pozwalasz mi mieszkać bezpiecznie.
Ps10,17-18 Panie, usłyszałeś pragnienie pokornych, umocniłeś ich serca, nakłoniłeś ucha, aby strzec praw sieroty i uciśnionego i aby człowiek [powstały] z ziemi nie siał już postrachu.
Ps11,7 Bo Pan jest sprawiedliwy, kocha sprawiedliwość; ludzie prawi zobaczą Jego oblicze
Ps12,6-7 Wobec utrapienia biednych i jęku ubogich – mówi Pan «Teraz powstanę i dam zbawienie temu, który go pożąda». Słowa Pańskie to słowa szczere, wypróbowane srebro, bez domieszki ziemi, siedmiokroć czyszczone.
Ps13,6 Ja zaś zaufałem Twemu miłosierdziu; niech się cieszy me serce z Twojej pomocy, chcę śpiewać Panu, który obdarzył mnie dobrem.
Ps18,17-18 On wyciąga [rękę] z wysoka i chwyta mnie, wydobywa mnie z toni ogromnej; Wyrywa mnie od przemożnego nieprzyjaciela
Ps18,19-20 Pan jest moją obroną, wyprowadza mnie na miejsce przestronne; ocala, bo mnie miłuje.
Ps18,31 Bóg – Jego droga jest nieskalana, słowo Pana w ogniu wypróbowane; On tarczą dla wszystkich, którzy doń się chronią.
Ps18,33 Bóg, co mocą mnie przepasuje i nienaganną czyni moją drogę,
Ps18,36 Dajesz mi tarczę Twą dla ocalenia, i wspiera mnie Twoja prawica, a Twoja troskliwość czyni mnie wielkim.
Ps23,1-2 Pan jest moim pasterzem nie brak mi niczego. Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć:
Ps23,4 Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. Twój kij i Twoja laska są tym, co mnie pociesza.
Ps23,6 Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną przez wszystkie dni mego życia i zamieszkam w domu Pańskim po najdłuższe czasy.
Ps27,9-10 Ty jesteś moją pomocą, więc mnie nie odrzucaj i nie opuszczaj mnie, Boże, moje Zbawienie! Choćby mnie opuścili ojciec mój i matka, to jednak Pan mnie przygarnie.
Ps30,12-13 Biadania moje zmieniłeś mi w taniec; wór mi rozwiązałeś, opasałeś mnie radością, by moje serce nie milknąc psalm Tobie śpiewało. Boże mój, Panie, będę Cię wysławiał na wieki.
Ps30,3-4Panie, mój Boże, do Ciebie wołałem, a Tyś mnie uzdrowił. Panie, dobyłeś mnie z Szeolu, przywróciłeś mnie do życia spośród schodzących do grobu.
Ps31,4-5 Ty bowiem jesteś dla mnie skałą i twierdzą; przez wzgląd na imię Twoje kieruj mną i prowadź mnie! Wydobądź mnie z sieci zastawionej na mnie, bo Ty jesteś moją ucieczką.
Ps31,7-8 Ja natomiast pokładam ufność w Panu. Weselę się i cieszę z Twojej łaski, boś wejrzał na moją nędzę, uznałeś udręki mej duszy
Ps31,20-21 Jakże jest wielka, o Panie, Twoja dobroć, którą zachowujesz dla tych, co się boją Ciebie, i okazujesz tym, co w Tobie szukają ucieczki na oczach synów ludzkich. Ukrywasz ich pod osłoną Twojej obecności od spisku mężów, a w swoim namiocie ich kryjesz przed sporem języków.
Ps34,5-6 Szukałem Pana, a On mnie wysłuchał i uwolnił od wszelkiej trwogi. Spójrzcie na Niego, promieniejcie radością, a oblicza wasze nie zaznają wstydu.
Ps34,7-8 Oto biedak zawołał, a Pan go usłyszał, i wybawił ze wszystkich ucisków. Anioł Pana zakłada obóz warowny wokół bojących się Jego i niesie im ocalenie.
Ps34,9 Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan, szczęśliwy człowiek, który się do Niego ucieka.
Ps34,19-20 Pan jest blisko skruszonych w sercu i wybawia złamanych na duchu. Wiele nieszczęść [spada na] sprawiedliwego; lecz ze wszystkich Pan go wybawia.
Ps34,20-21 Wiele nieszczęść [spada na] sprawiedliwego; lecz ze wszystkich Pan go wybawia. Strzeże On wszystkich jego kości: ani jedna z nich nie ulegnie złamaniu.
Ps36,6-7 Łaskawość Twoja, Panie, dosięga nieba, a Twoja wierność samych obłoków. Twoja sprawiedliwość – jak najwyższe góry; Twoje wyroki – jak Wielka Otchłań: niesiesz, Panie, ocalenie ludziom i zwierzętom.
Ps36,8-10 Jak cenna jest Twoja łaska, synowie ludzcy przychodzą do Ciebie, chronią się w cieniu Twych skrzydeł: sycą się tłuszczem Twojego domu, poisz ich potokiem Twoich rozkoszy. Albowiem w Tobie jest źródło życia i w Twej światłości oglądamy światłość.
Ps68,6-7 Ojcem dla sierot i dla wdów opiekunem jest Bóg w swym świętym mieszkaniu. Bóg przygotowuje dom dla opuszczonych, a jeńców prowadzi ku pomyślności;
Ps68,10-11 Zesłałeś, Boże, obfity deszcz, swe wyczerpane dziedzictwo Ty orzeźwiłeś. Twoja rodzina, Boże, w nim zamieszkała; pokrzepiłeś w swej dobroci biednego.
Ps68,20-21 Pan niech będzie przez wszystkie dni błogosławiony: ciężary nasze dźwiga Bóg, zbawienie nasze. Bóg nasz jest Bogiem, który wyzwala, i Pan Bóg daje ujść przed śmiercią.
Ps69,17 Twoja łaska pełna jest dobroci; wejrzyj na mnie w ogromie swego miłosierdzia!
Ps69,33-34 Patrzcie i bądźcie radośni, ubodzy, niech ożyje wasze serce, którzy szukacie Boga. Bo Pan wysłuchuje biednych
Ps70,5 Niech się radują i weselą w Tobie wszyscy, co Ciebie szukają. Niech zawsze mówią: «Bóg jest wielki!» ci, którzy pragną Twojej pomocy.
Ps71,5-6 Ty bowiem, mój Boże, jesteś moją nadzieją, Panie, ufności moja od moich lat młodych! Ty byłeś moją podporą od narodzin; od łona matki moim opiekunem. Ciebie zawsze wysławiałem.
Ps71,6-7 Ty byłeś moją podporą od narodzin; od łona matki moim opiekunem. Ciebie zawsze wysławiałem. Jak gdyby cudem stałem się dla wielu, Ty bowiem byłeś potężnym mym wspomożycielem.
Ps72,4-5 Otoczy opieką uciśnionych z ludu, ratować będzie dzieci ubogich, a zetrze ciemiężyciela. I będzie trwał długo jak słońce, jak księżyc przez wszystkie pokolenia.
Ps73,23-24 Lecz ja zawsze będę z Tobą: Tyś ujął moją prawicę; prowadzisz mnie według swojej rady i przyjmujesz mię na koniec do chwały. Ps78,12-16Uczynił cuda przed ich ojcami w ziemi egipskiej… Rozdzielił morze, a ich przeprowadził i wody ustawił jak groblę. Przez dzień ich prowadził obłokiem, a przez całą noc blaskiem ognia. Rozłupał skały w pustyni i jak wielką otchłanią obficie ich napoił. Wydobył ze skały strumienie, i wylał wodę jak rzekę.
Ps78,37-38 Ich serce nie trwało przy Nim, w przymierzu z Nim nie byli stali. On jednak litując się odpuszczał winę
Ps85,11-13 Łaskawość i wierność spotkają się z sobą, ucałują się sprawiedliwość i pokój. Wierność z ziemi wyrośnie, a sprawiedliwość wychyli się z nieba. Pan sam obdarzy szczęściem a nasza ziemia wyda swój owoc.
Ps85,13-14 Pan sam obdarzy szczęściem a nasza ziemia wyda swój owoc. Sprawiedliwość pójdzie przed Nim, po śladach Jego kroków – zbawienie.
Ps86,3-5 Panie, zmiłuj się nade mną, bo nieustannie wołam do Ciebie. Rozraduj życie swego sługi, bo ku Tobie, Panie, wznoszę moją duszę. Ty bowiem, Panie, jesteś dobry i pełen przebaczenia, pełen łaskawości dla wszystkich, którzy Cię wzywają.
Ps86,12-13 Będę Cię chwalił, Panie, mój Boże, z całego serca mojego i na wieki będę sławił Twe imię, bo wielkie było dla mnie Twoje miłosierdzie i życie moje wyrwałeś z głębin Szeolu.
Ps86,15 Ty, Panie, jesteś Bogiem miłosiernym i łaskawym, nieskorym do gniewu, bardzo łagodnym i wiernym.
Ps103,8 Miłosierny jest Pan i łaskawy, nieskory do gniewu i bardzo łagodny.
Ps145,8 Pan jest łagodny i miłosierny, nieskory do gniewu i bardzo łaskawy.
Ps145,9 Pan jest dobry dla wszystkich i Jego miłosierdzie ogarnia wszystkie Jego dzieła.
Ps145,13-14 Pan jest wierny we wszystkich swych słowach i we wszystkich swoich dziełach święty Pan podtrzymuje wszystkich, którzy padają, i podnosi wszystkich zgnębionych.
Ps145,17-18 Pan jest sprawiedliwy na wszystkich swych drogach i łaskawy we wszystkich swoich dziełach. Pan jest blisko wszystkich, którzy Go wzywają
Ps145,19-20 Spełnia wolę tych, którzy się Go boją, usłyszy ich wołanie i przyjdzie im z pomocą. Pan strzeże wszystkich, którzy Go miłują
Wj34,6-7 «Jahwe, Jahwe, Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech
Ps89,2-3 Na wieki będę opiewał łaski Pana, moimi ustami będę głosił Twą wierność przez wszystkie pokolenia, albowiem powiedziałeś: «Na wieki ugruntowana jest łaska», utrwaliłeś swoją wierność w niebiosach.
Ps89,15-16Podstawą Twego tronu sprawiedliwość i prawo; przed Tobą kroczą łaska i wierność Szczęśliwy lud, co umie się radować: chodzi, o Panie, w świetle Twego oblicza.
Ps89,25-27 Z nim moja wierność i łaska; w moim imieniu moc jego się wzniesie. I rękę jego wyciągnę na morze, a prawicę jego na rzeki. On będzie wołał do Mnie: „Ty jesteś moim Ojcem, Bogiem moim i Skałą mojego ocalenia”.
Ps91,1-3 Kto przebywa w pieczy Najwyższego i w cieniu Wszechmocnego mieszka, mówi do Pana: «Ucieczko moja i Twierdzo, mój Boże, któremu ufam». Bo On sam cię wyzwoli z sideł myśliwego i od zgubnego słowa.
Ps91,3-4 Bo On sam cię wyzwoli z sideł myśliwego i od zgubnego słowa. Okryje cię swymi piórami i schronisz się pod Jego skrzydła: Jego wierność to puklerz i tarcza.
Ps91,9-10 Albowiem Pan jest twoją ucieczką, jako obrońcę wziąłeś sobie Najwyższego. Niedola nie przystąpi do ciebie, a cios nie spotka twojego namiotu,Ps91,14-15Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie; osłonię go, bo uznał moje imię. Będzie Mnie wzywał, a Ja go wysłucham i będę z nim w utrapieniu, wyzwolę go i sławą obdarzę.
Ps91,15-16 Będzie Mnie wzywał, a Ja go wysłucham i będę z nim w utrapieniu, wyzwolę go i sławą obdarzę. Nasycę go długim życiem i ukażę mu moje zbawienie.
Ps97,10-12 Pan miłuje tych, co zła nienawidzą, On strzeże życia swoich świętych, wyrywa ich z ręki grzeszników. Światło wschodzi dla sprawiedliwego i radość dla ludzi prawego serca. Sprawiedliwi, weselcie się w Panu i wysławiajcie Jego święte imię!
Ps100,5 Albowiem dobry jest Pan, łaskawość Jego trwa na wieki, a wierność Jego przez pokolenia.
Ps106,1 Alleluja. Chwalcie Pana, bo dobry, bo na wieki Jego łaskawość.
Ps107,8-9 Niech dzięki czynią Panu za Jego miłosierdzie, za Jego cuda dla synów ludzkich, bo nasycił tego, który jest zgłodniały, i łaknącego napełnił dobrami.
Ps107,14-15 I wyprowadził ich z ciemności i mroku, a ich kajdany pokruszył. Niech dzięki czynią Panu za Jego łaskawość, za Jego cuda dla synów ludzkich
Ps118,5-6 Zawołałem z ucisku do Pana, Pan mnie wysłuchał i wywiódł na wolność. Pan jest ze mną, nie lękam się: cóż mi może zrobić człowiek?
Jr33,11 Głos radości i głos wesela, głos oblubieńca i oblubienicy, głos tych, co mówią, składając ofiary dziękczynne w domu Pańskim: „Wychwalajmy Pana Zastępów, bo dobry jest Pan, bo na wieki Jego łaskawość” Odmienię bowiem los tego kraju
1Kor1,9 Wierny jest Bóg, który powołał nas do wspólnoty z Synem swoim Jezusem Chrystusem, Panem naszym.
Ef1,4-5 Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli
Ef2,4-5 A Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni.
Ef2,8-9 Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił.
Ps116,5-6 Pan jest łaskawy i sprawiedliwy i Bóg nasz jest miłosierny. Pan strzeże ludzi pełnych prostoty: byłem bezsilny, a On mię wybawił.
Ps118,14-15 Pan, moja moc i pieśń, stał się moim Zbawcą. Okrzyki radości i wybawienia w namiotach ludzi sprawiedliwych: Prawica Pańska moc okazuje
Ps119,65-66 Wyświadczyłeś dobro swojemu słudze zgodnie z Twoim słowem, Panie! Naucz mię zrozumienia i umiejętności, bo ufam Twoim przykazaniom.
Ps119,114
Ty jesteś obrońcą moim i moją tarczą: pokładam ufność w Twoim słowie.
1. Modlitwa, pieśń.
2. Medytacja biblijna:
/Po modlitwie do Ducha Świętego każdy z uczestników medytuje tekst biblijny przez ok.15-20 min./
Bogaty młodzieniec – Mt 19, 16-22
” A oto zbliżył się do Niego pewien człowiek i zapytał: «Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?» Odpowiedział mu: «Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania». Zapytał Go: «Które?» Jezus odpowiedział: «Oto te: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca i matkę oraz miłuj swego bliźniego, jak siebie samego!» Odrzekł Mu młodzieniec: «Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje?» Jezus mu odpowiedział: «Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!» Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.”
Punkty do medytacji:
* Człowiek poszukujący odpowiedzi na swe pytania zbliża się do Jezusa. Ma odwagę podejść bliżej. Czy chcesz znaleźć się bliżej Jezusa? Masz odwagę zapytać Go o to, co dla Ciebie dzisiaj ważne? O czym pragniesz z Nim porozmawiać?
* Młodzieniec pyta Jezusa o życie wieczne, o szczęście. Powołaniem młodzieńca, jak i każdego z nas, jest szczęście wieczne, pełnia radości.
A co dla mnie jest szczęściem? Co jest mym skarbem? Czego szukam?
* Jezus pragnie Twego szczęścia bardziej niż Ty. Pragnie, byś je odkrył, odnalazł. Pragnie odkrywać je razem z Tobą. A Ty? Czy zaprosisz Go w to poszukiwanie? Czy pragniesz szczerze Go posłuchać i dać Jego słowom miejsce w sobie?
Młodzieniec, choć pyta Jezusa o życie wieczne, tak naprawdę nie chce otworzyć się na Jego słowo. Boi się zaufać słowu Jezusa. Nie ryzykuje pójścia za nim… A jak jest u mnie? Czy mam odwagę słuchać tego, co mówi do mnie Bóg przez Pismo Święte, innych ludzi, wydarzenia? Czy idę za tym słowem?
* Młodzieniec nie wierzy słowu Jezusa. Odchodzi… lecz nie za Jego słowem. Odchodzi zasmucony. Być może potrzebuje Jezusa tylko po to, by publicznie przypieczętował i proklamował jego „świętość”. Nie otwiera się na prawdę o sobie. Ma swój ” patent” na „doskonałość”. Mówi, że przestrzega wszystkich przykazań dotyczących miłości bliźniego (na które wskazuje mu Jezus), ale nie jest w stanie z miłości do ubogich bliźnich oddać swego bogactwa. Nie spełnia więc ani przykazań Dekalogu dotyczących miłowania bliźniego (przykazania IV – X), ani tych dotyczących miłości i prymatu Boga (I-III). Jego bogiem jest „bogactwo”, jego własne schematy, wygoda . Odchodzi, ponieważ ma „wiele posiadłości”.
Co stanowi moje „bogactwo”, moje zabezpieczenie? Z czego najtrudniej mi zrezygnować? Co nie pozwala mi kroczyć za Jezusem?
Porozmawiam o tym z Jezusem…. Zaproszę Go w mój brak wiary, lęk, niepewność. W szczerej modlitwie oddam Mu siebie i całe swoje życie. Słowami „Jezu, ufam Tobie” poproszę o odwagę kroczenia za Jego słowem.
3. Do dyskusji /o szczęściu/: Katechizm Kościoła Katolickiego dla młodych – „Youcat” – punkty: 3, 280-285
4. Cytaty z „Dzienniczka” św. s. Faustyny:
„Jest moim największym pragnieniem, by dusze Ciebie poznały – żeś Ty jest ich szczęściem wiekuistym…” /Dz 305/
„Wtem był czas przyjęcia Komunii świętej, znikł Jezus, a widziałam wielką jasność. – Wtem usłyszałam te słowa: Udzielamy ci swego błogosławieństwa. I w tej chwili z onej jasności wyszedł promień jasny i przeszył mi serce. Dziwny ogień zapalił się w duszy mojej, myślałam, że skonam z radości i szczęścia; czułam oderwanie ducha od ciała, czułam zupełne pogrążenie się w Bogu, czułam, że jestem porwana przez Wszechmocnego, jak jeden pyłek w przestworza nieznane. Drżąc w objęciach Stwórcy ze szczęścia, czułam, że sam podtrzymywał mnie, bym mogła znieść wielkość szczęścia i patrzeć na majestat Jego. Wiem teraz, że gdyby mnie (183) wpierw sam nie wzmocnił łaską, to by nie zniosła dusza moja tego szczęścia i w jednym momencie nastąpiłaby śmierć.” /Dz 439/
Do przemyślenia:
Czy wierzę, że Bóg pragnie mojego szczęścia, że powołał mnie do bycia szczęśliwym/ą? Wierzę, że w Nim jest moje szczęście, że On jest moim szczęściem? Bóg stworzył mnie z miłości i do miłości. On, który jest pełnią szczęścia, pragnie dzielić się ze mną swoim szczęściem. Czy pragnę tego szczęścia? Pragnę być z Nim szczęśliwym/ą? Pozwolę Mu, by dzielił ze mną także moje szczęście?
5. Koronka do Bożego Miłosierdzia.
6. Modlitwa na zakończenie:
Miłosierdzie Boże, w powołaniu nas z nicości do bytu – ufam Tobie!
Miłosierdzie Boże, źródło naszego szczęścia i wesela – ufam Tobie!
Miłosierdzie Boże, z którego tryska wszelkie życie i szczęście – ufam Tobie!